+7
malgoska7 11 sierpnia 2015 21:19
Kyoto. Miasto, gdzie tradycja styka się z naturą i tworzą duet w najlepszym wydaniu.

Do Kyoto wybraliśmy się z Tokyo pociągiem - sławnym Shinkasenem. Tu zaczął obowiązywać pass na pociągi, o którym pisałam w poprzednim blogu. Drugi tydzień wyprawy planowaliśmy przeznaczyć na zwiedzenie większej ilości miejsc, do których najlepiej dostać się pociągami, dlatego zdecydowaliśmy się na tygodniową kartę. Kyoto jest doskonałym miejscem wypadowym, więc postanowiliśmy zatrzymać się w nim na dłużej.
Praktyczna porada: Rezerwujcie hotele w Kyoto jak tylko wiecie, że tam jedziecie. My, rezerwując nocleg 3 tygodnie wcześniej nie znaleźliśmy tańszego niż 1000zł za noc. Inne były wykupione. Dlatego zdecydowaliśmy się na serwis Airbnb. Wynajęliśmy pokój u Hiszpana, który mieszka w Japonii od 11 lat, prowadzi hiszpańską restaurację i wynajmuje pokoje w tradycyjnych, japońskich, nieocieplanych domkach z cienkimi ścianami i zamykanymi na kłódkę do pamiętnika :) Mimo wszystko było super. W sumie i tak nie siedzieliśmy tam całe dnie. Głównie nocowaliśmy. Kłódka w zupełności wystarczyła na japońskie standardy przestępczości. Mieliśmy domek jeszcze z trojgiem czy czworgiem turystów, których widzieliśmy cały raz.

Wyjeżdżając z Tokyo napotkaliśmy niesamowity tłum i kilka osób z firmy przewoźnika. Udało nam się dowiedzieć, że jeden z pociągów miał awarię i nie przyjechał. Nasza mina mówiła jedno: „czyli w Japonii też się spóźniają pociągi??!!, czyli nie jest tak źle w tej Polsce" :) Jak się później okazało, znowu się myliliśmy. Gdy pociąg się spóźnił i następny przyjechał 40 minut później, każdy następny pociąg był punktualnie opóźniony. :)

Gdy przyjechał pociąg, wsiedliśmy do niego, bo nasza karta upoważniała do podróżowania wszystkimi pociągami bez obowiązku rezerwacji. Więc nie czekaliśmy długo. Należy tylko wsiąść do wagonu, na którym widnieje informacja ”no reservation”. Po drodze zjedliśmy śniadanie zakupione na stacji.

Gdy dojechaliśmy, skierowaliśmy się do restauracji wspomnianego Hiszpana. Wspaniały człowiek, chętny do pomocy. Gdy spytaliśmy się, czy spóźnianie pociągu zdarza się często w Japonii, powiedział: „Pewnego dnia opowiecie to swoim dzieciom”. Jemu samemu podczas 11-letniego pobytu w Japonii zdarzyło się to raz. Znowu nam się poszczęściło. Nigdy więcej nam się to nie zdarzyło. Wierzcie mi. Pociągi w Japonii spóźniają się BARDZO RZADKO :)

Po zameldowaniu oczywiście ruszyliśmy zwiedzać.


Po drodze mijaliśmy budkę, gdzie przygotowywane były tradycyjne Okonomiyaki. Oczywiście skosztowaliśmy. Polecam. A później jeszcze kulki z ośmiornicą Takoyaki. W Japonii streetfood raczej nie jest popularny, jednak takie przekąski zdarzają się w najpopularniejszych miejscach.



Najedzeni poszliśmy dalej zwiedzać



Nie mieliśmy dużo czasu, bo zapadł zmrok. Pokręciliśmy się po okolicy szkoły gejsz wypatrując jednej z nich. Niestety nie udało się to. Na pocieszenie po drodze wstąpiliśmy do supermarketu i kupiliśmy piwo…. z sokiem pomidorowym. Szukałam go długo. Ciężko je znaleźć, ale warto. Ciekawe doznanie :P Oczywiście dla każdego coś dobrego. Sake w słoikach.



Następnego dnia postanowiliśmy zobaczyć bardzo dużo atrakcji, które znajdują się w centrum miasta. Trasę w większości pokonywaliśmy pieszo, ale można też podróżować autobusem. Do miejsc oddalonych korzystaliśmy właśnie z tego środka transportu.

Pierwszym zderzeniem tradycji z naturą jakie dane było nam zobaczyć to cmentarz, który minęliśmy po drodze na Kiyomizu-dera. Mam zasadę i nie robię zdjęć takich miejscach, ale tu nie mogłam się powstrzymać. Piękne miejsce.


W drodze na Kiyomizu-dera i widoki ze świątyni.



Kolejnym miejscem, które chcieliśmy zobaczyć była Gion – dzielnica, w której znajduje się szkoła gejsz. Po drodze spotkaliśmy miłego Pana, który spytał się czy nam nie pomóc, a gdy dowiedział się skąd jesteśmy powiedział: „ŁitamyłJaponiiii” i wyciągnął zeszycik szukając kolejnych polskich zwrotów.
Uroczo :)
W Gion liczyliśmy na to by zobaczyć prawdziwe gejsze albo Maiko (dziewczynki szkolące się na gejsze), niestety jest to bardzo trudne. W większości to poprzebierani turyści. Najlepiej zgubić się w małych uliczkach. Z miejsc polecanych przez przewodniki, gdzie jest największe prawdopodobieństwo ich spotkania to:
Hanamachi Gion Kōbu, Ponto-chō, Miyagawa-chō , Kamishichiken oraz Gion Higashi.
Wierzcie mi. Byłam w każdym z tych miejsc. W kilku i nocą i w dzień. Na małych i dużych ulicach. Nic. Nie udało się.



Za to przemierzając Kioto pieszo udało nam się trafić na japoński ślub w jednym z japońskich ogrodów.

Kolejnym miejscem był zamek NIjo-jo, po drodze do niego trafiliśmy na pokaz mody japońskiej.


Nie opisuje miejsc chronologicznie, bo tego dnia widzieliśmy naprawdę dużo.
Miejsce polecane przez wiele przewodników - kamienny ogród Ryōan-ji. Najgorzej wydane pieniądze. To chyba nie moje klimaty.

Natomiast pięknymi miejscami, które zdecydowanie polecam to Złoty Pawilon Kinkaku-ji i Srebrny pawilon Ginkaku-ji.


Między Ginkaku-ji i Nanzen-ji znajduje się Ścieżka filozofów. Ścieżka ciągnąca się wzdłuż strumienia jest dość długim dystansem jednak przepięknym i relaksującym.



Świątynia Heian-Jingu i ogród Shinen również warte zobaczenia.



Po południu przyszedł czas na jedzenie. Już przed wyjazdem do Japonii wiedziałam, że muszę spróbować oryginalnej zupy Ramen. Restauracją polecaną do tego była restauracja IPPUDO. Przepyszne ramen i pierożki gyoza.



Restauracja znajduje się obok targu NISHIKI, gdzie również można było spróbować świeżych ostryg otwieranych sekundę przed podaniem, japońskich kiszonek, lodów z zielonej herbaty matchy oraz japońskich słodyczy. I kupić pamiątki. Moje ulubione miejsce. Byliśmy tam kilkukrotnie. Oczywiście łączone to było z wizytą w IPPUDO. Wyśmienite miejsca.


Kolejny dzień poświęciliśmy w całości na Arashiyama. Jeden dzień – mało. Jeśli mówi Wam coś las bambusowy, to tam. Oczywiście pierwsze nasze kroki skierowaliśmy właśnie w to miejsce.

Niestety jak to jest w najbardziej znanych miejscach, turystów jest bardzo dużo. Więc szybko zeszliśmy z utartej ścieżki i za świątynią z tysiącami kamiennych posążków znaleźliśmy las bambusowy, gdzie można było spokojnie zrobić piękne zdjęcia bez turystów. No poza nami :)

Następnie zmierzaliśmy do mostu Togetsukyo. Widoki po drodze zapierają dech w piersiach.


Przy moście zauważyliśmy tablicę, na której kredą napisane było: „Beautiful view 1 km”. Spojrzeliśmy na siebie. Idziemy!
Po drodze minęliśmy jeszcze kilka tablic mówiącym o tym pięknym widoku. Droga z pewnością była dłuższa niż 1km. Dlatego wielu turystów wymiękło. My również mieliśmy chwilę zwątpienia. Jednak nie zrezygnowaliśmy. Opłaciło się.
Widoki po drodze.



Okazało się, że znaki prowadziły do skromnego domu mnichów, na skarpie. Gdy wrócicie do zdjęcia jak zmierzaliśmy na most Togetsukyo (4 zdjęcia wcześniej) to na górze po lewej stronie nad białymi budynkami jest mały biały domek z kolorowymi wstążkami. To tam. Tak, tam też doszliśmy na piechotę.

Wejście kosztowało, jednak w cenie miał być przecież beautiful view. Zapłaciliśmy.
Przed wejściem znajdował się dzwon, w który można było uderzyć dwa razy w cenie biletu. Myśl, że cała Arashiyama słyszy moje uderzenie w dzwon robiło wrażenie. Po domu krzątali się cicho mnisi.



No i beautiful view :)



W drodze powrotnej zaszliśmy jeszcze do Iwatayama – parku małp, skąd roztaczała się piękna panorama Kioto. Pamiętacie spotkanie z wielkim pająkiem w Tokio. To spotkanie było jeszcze bardziej straszne ;) Ale po zjedzeniu owoców małpy były uradowane.



Gdy wróciliśmy do mieszkania, poszliśmy na typowe sushi podawane na talerzykach jeżdżących na transporterze. Wybór był przeogromny.



Próbowałam spróbować każdego zestawienia. Prawie się udało:) (poniżej nasze talerzyki)


Jak wspomniałam wcześniej Kioto jest bardzo dobrym miejscem wypadowym, dlatego w kolejnej części pokażę miejsca, do których dotarłam pociągami właśnie z Kioto, no i wspaniałą Osakę.

W razie pytań służę pomocą.
Zapraszam również na moje konto instagram:
https://instagram.com/gosiagoosia






Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

zloty 12 sierpnia 2015 14:38 Odpowiedz
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :)
z-ozol 14 sierpnia 2015 08:34 Odpowiedz
Super ! :) Świetna relacja :)
mar77 14 sierpnia 2015 12:32 Odpowiedz
Brakuje mi tu informacji praktycznych (np. ceny posiłków)
katarzyna-mlynarczyk 15 sierpnia 2015 09:15 Odpowiedz
Nocleg 1000zł za noc? To chyba pomyłka. Wchodząc teraz na booking jest sporo noclegów za 100zł/noc ;]
lisiecky 18 września 2015 09:07 Odpowiedz
Jaką mieliście pogodę? Jaka była temperatura (w dzień , w noc), jak z opadami? Po zdjęciach wydaje się, że było bardzo ładnie ale ponieważ planuję wyjazd w listopadzie wolałbym się upewnić z pierwszej ręki :)