+9
JD1986 14 listopada 2015 20:49
Image

Image

Image

Image

Zjeżdżam na dol wychodzę się przejść po Stripie. Niestety Stratosphere jest najbardziej na północ wysuniętym resortem na Stripie i okolica jest nieciekawa... Sporo bezdomnych, i innych dziwnych ludzi :/ Generalnie w okolicy nic ciekawego wiec szybko wracam do Kasyna przegrać jeszcze trochę drobnych, a później spać bo rano znowu w drogę ;)

Image

Image

Image

Image

Image

ImageDzień 7

Wstaje wyspany jak nigdy... Łóżka w Las Vegas są naprawdę pierwszej klasy. Leżąc na środku wyciągając ręce na boki nie jestem w stanie dotknąć żadnej krawędzi... Nie spieszę się dzień jest tranzytowy planuje jakieś 4,5 godz jazdy i popołudniu może jeszcze coś zobaczę w LA. Bardzo się mylę... Parkingowy podstawia Mustanga i wbijam się w lekki szok... Auto jest tak brudne ze masakra... Wstyd się takim pokazać w LA :P Miliony zabitych owadów na przodzie nie polepszają sprawy. Trudno umyje gdzieś po drodze. Jadę kawałek po Stripie jest kolo 10 rano a jest tu już mnóstwo ludzi. Miasto które nigdy nie śpi ;) Wyjeżdżam na autostradę, oczywiście bez GPSa, szybko odnajdując kierunek na LA. Planuje odpalić nawigacje przed wjazdem do Miasta Aniołów żeby pomogła mi odnaleźć drogę do Hotelu. Po około 20 km od wyjazdu z Vegas widzę znak na zjazd z autostrady i atrakcje jaka jest Goodsprings Ghost Town. Siedem mil od autostrady myślę nie dużo wiec jadę. Droga jest nowiuteńka i zadbana (już to powinno mnie zdziwić) jej sponsorami są dwa biznesy z miasteczka czyli Saloon i Genreal Store. Za jednym z pagórków wylania się przede mną Goodsprings.... Pierwsze słowa jakie cisną mi się na usta to słowa pewnego elektryka wysokich napiec : Oszukali mnie banda złodziei... Wpadłem w typowa pułapkę na turystów... Na miasteczko widmo składa się jeden budynek w którym jest saloon i General Store... W dodatku budynek jest świeżo wybudowany i sztucznie postarzony... Z tylu trwają jeszcze prace wykończeniowe... Robię parę zdjęć i zawracam, mimo ze jestem głodny ale stwierdziłem ze nie dam im zarobić ;P

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wracam na autostradę, gdzieś w oddali widać duże kasyno przy drodze wraz z lunaparkiem. Znaki pokazują ze będzie żarcie wiec zjeżdżam. Łapie kanapkę w Subwayu, niby bez rewelacji ale wole niż McDonalda ;) Tankuje auto i myje szybę (drugiego dnia wycieczki skończył mi się płyn do spryskiwaczy więc jestem skazany na mycie szyby na stacjach benzynowych). Obok stacji parking a na nim kilka ładowarek do Tesli. Przy jednej z nich pani "tankuje" swoje auto.

Image

Image

Jest to ostatnie kasyno Nevady przy tej drodze więc po wjechaniu na autostradę niemal od razu mijam tabliczkę informującą że jestem w Kaliforni :D Jadę podziwiając co chwilę zmieniający się krajobraz za oknem. Mija mnie stara Honda na rejestracjach z Hawajów (jak on ja tu przywiózł) na tylnej szybie ma cztery naklejki z flagami: Brytyjska, Niemiecka, Francuska i Polska ;) Generalnie wszechobecne pickupy ustępują miejsca mniejszym kompaktowym autom, luksusowym sedanom i miniwanom. Znaczy ze wracam do cywilizacji ;) Kieruje się dalej na Barstow przed którym znajduje się Calico Ghost Town. To miasteczko akurat było na mojej liście choć czytałem rożne opinie na jego temat. Ludzie narzekają ze wjazd jest płatny (8$) i ze jest straszna komercha. Nie ważne 3 mile od autostrady wiec jadę. Na wjeździe niespodzianka pani kasjerka patrząc ze jadę sam machnęła ręka i nie wzięła ode mnie pieniędzy... Łażę po miasteczku i faktycznie komercja jest widoczna ale nie jest nachalna. Wszystko jest ograniczone wewnątrz budynków. Najważniejsza rzec po miasteczku nie można jeździć samochodami wiec wygląda to znacznie bardziej naturalnie niż np. Oatman. Jeżeli wierzyć temu co wyczytałem to w czasach kiedy w tych górach odkryto srebro zamieszkiwało je kolo 5000 ludzi. Jest bardzo ładne i całkiem spore. Nad miastem jest punkt widokowy. Bardzo ładnie podoba mi się. Łażę kolo 45 minut robię trochę fotek i lecę do auta, ruszać w dalszą drogę.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Pogoda dzisiaj od rana jest raczej pochmurna, temperatura kolo 20 stopni, ale zaczyna się zrywać wiatr. Przejeżdżając kolo Barstow kusiło mnie bardzo (już nawet miałem wrzucony kierunek) żeby zjechać znowu na Route 66 ale jest już trochę późno wiec rezygnuje... Lece dalej zanosi się na deszcz... Wykrakałem zaczyna padać. Chwile później już leje ale również świeci słonce ( i dobrze przynajmniej mi auto umyje bo po drodze nie znalazłem żadnej myjni). Znaki informują ze za 15 mil będą roboty drogowe wiec trzeba będzie zwolnic (kary za przekroczenie prędkości w rejonie robót drogowych są podwójne). Wjeżdżam w pasmo górskie wokół San Bernardino. Niby przestało padać widok jest przepiękny. Zjezdzam w dół i zatrzymuje się w korku.... Będąc w połowie góry widzę cala drogę przed sobą jak na dłoni i jak okiem sięgnąć (kolo 10 km) samochody stoją... Przez kolo godzinę poruszam się z prędkością kolo 10km/h...

Image

Image


W końcu mijam roboty i można jechać normalnie ale znowu zaczęło lać.... I to dosłownie lać.... Wycieraczki na maksa... Nic nie widzę... Nie idzie zmienić pasa bo w lusterku nic nie widać.... MASAKRA!! A inne samochody jakby nic sobie z tego nie robią.... Wszyscy za***aja jakby była co najmniej piękna pogoda... Jade 20mph poniżej ograniczenia, maksymalne skupienie, odpalam gpsa (wcześniej sobie zaprogramowałem adres) z racji tego ze droga robi się szeroka (kolo 8 może 10 pasów przy zjazdach) jest milion wjazdów i zjazdów, ogromne estakady, wiec albo obserwuje co się dzieje (co nie jest łatwe) albo patrze na znaki... Wiec niech mi baba lepiej gada gdzie mam jechać... Ruch ogromny. Deszcz na***ala. Jadę kolo 30 km/h o ile jadę bo przy zjazdach robią się korki... Przejechanie 100 km zajęło mi prawie 3 godz i jest najgorszym przeżyciem jakie miałem w życiu.... Wszyscy zmieniają pasy jak wściekli co chwile korek generalnie trzeba mieć oczy dookoła głowy... Jeżeli ktoś kiedyś wjeżdżał do LA w godzinach szczytu to będzie wiedział o czym mówię...
Im bliżej Miasta Aniołów tym pogoda lepsza (znaczy przestało padać), ale ruch na drodze dalej ogromny... Przejeżdżam obok centrum LA, z drapaczami chmur. Jako ze ruch się raczej toczy niż jedzie udaje mi się skręcić film i strzelić jakaś fotkę. Gdzieś w oddali (dosłownie na kilka sekund) widzę znak Hollywood. Pojawiaja się bezdomni z wózkami sklepowymi. Na jednym skrzyżowaniu bezdomny tańczy i krzyczy coś do samochodów (łapie to na filmie).

Image

Image

Kieruje się na zachodnie Hollywood gdzie mam nocleg. Ruch dalej ogromny ale już bardziej ustabilizowany, co chwile są światła. Generalnie ta część Hollywood jest znana jako mała Armenia. Mimo iż nocleg mam przy Sunset Bulevard to jednak okolica raczej średnia. Nie widać co prawda meksykańskich gangsterów ale sporo bezdomnych. Odnajduje Hotel bez problemu i idę się zameldować. Dzisiaj śpię w Saharan Motor Hotel (100$), z zewnątrz nie wygląda na wiele ale pokój całkiem przyzwoity. I jest parking a to najważniejsze!! Ciężko jest w LA znaleźć Hotel z parkingiem w przyzwoitych pieniądzach :P Powoli robi się ciemno, idę coś zjeść, rezygnuje jednak ze spaceru po okolicy gdyż nie wygląda ona na zbyt przyjazną ;)

Image

Image

Wracam do Hotelu i zaczyna znowu lać... Oberwanie chmury... Później burza... Do tego dźwięki helikopterów latających nad miastem i LAPD przejeżdżające co chwile na sygnale... Długo nie mogę zasnąć...Dzień 8

Wstałem rano, wyjrzałem przez okno. Leje. Postanawiam jeszcze pospać pogoda pokazywała że kolo 11 ma się poprawić. Budzi mnie pokojówka która przyszła posprzątać... Szybko się pakuje, i lecę do auta. Niby przestało padać ale dalej jest pochmurno. Wyjeżdżam na Hollywod Bulevard zobaczyć te osławione gwiazdy w chodniku... Nie ma gdzie stanąć normalka... W końcu widzę spora przerwę w samochodach wiec parkuje. Trochę mnie dziwi ze w tak zapchanym miejscu ostało się tyle miejsc parkingowych wiec pytam jakaś kobitę co coś tam sprzedaje, a ona mi mówi ze zaparkować mogę ale dostane mandat... Okazuje się ze jest strefa czerwona, tzn krawężniki są pomalowane na czerwony kolor i tam nie można stawać. No cóż nie wiedziałem teraz będę wiedział. Jadę dalej. Zero miejsc. Trudno jadę na Griffith Park później się zatrzymam w Hollywood. Drogę odnajduje bez problemu (bez gpsa), ogólnie jeżdżenie po LA (oprócz autostrad) jest całkiem przyjemne. Drogi są proste szerokie dobrze oznaczone, dużo świateł przez co często jeździ się powoli jak się złapię czerwona fale ale ogólnie jest ok. Wjeżdżam na teren Griffith Park. Droga od razu zaczyna się wspinać na wzgórza otaczające LA, ostre zakręty piękne widoczki, standard ;) Wjeżdżam na parking, który okazuje się bardzo mały, widzę kilka krążących samochodów wiec już wiem ze będzie ciężko, wiec wracam na drogę i zostawiam auto przy niej. Obserwatorium znajduje się na wzgórzu górującym nad wschodnim Hollywood. Widok przepiękny. Cale miasto jak na dłoni. Z jednej strony znak Hoollywood, Z drugiej wieżowce Beverly Hills, po przejściu z tylu za budynek rozciąga się piękna panorama Downtown LA z drapaczami chmur.

Image

Image

Image

Image

Image

Wejście do budynku jest darmowe, aczkolwiek są w nim wystawy i pokazy za które trzeba płacić. Ja nie place. Nie mam czasu. Wewnątrz kilka ciekawych rzeczy np. tablica okresowa pierwiastków w której każdy pierwiastek jest wyeksponowany w formie fizycznej (najciekawiej wygląda tlen :P), kilka prezentacji na temat ruchu ziemi, gwiazd oraz Transformator Tesli.

Image

Image

Image

Wracam do auta. Obok Mustanga zaparkował kolega w kolorze pomarańczowym ;)

Image

Generalnie w europie samochody typu Mustang czy Camaro przyciągają wzrok, ale w USA po kilku dniach przestałem zwracać na nie uwagę... Są absolutnie na każdym kroku... Wracam na Hollywood Bulevard ale miejsc brak. Z okien samochodu nie wygląda jakbym wiele tracił, słynny chodnik jest usiany bezdomnymi... Kieruje się w stronę Beverly Hills. Po drodze mam okazje podziwiac "klasyczne" LA z domami na wzgórzach oraz palmami przy drodze ;)

Image

Image

Wjeżdżam do Beverly Hills i znajduje się w innym świecie... Drogi robią się lepsze równiejsze, wytyczone pasy dla rowerów, chodniki czyste zadbane brak bezdomnych.... Jako ze od rana było pochmurno i chłodno to w BH świeci słonce... Inny świat. Po ulicy jeżdżą same luksusowe fury, Bentleye, Rolls Roysy, Ferrari, Lamborghini... W Mustangu czuje się jak w Polonezie.... Musze odnaleźć Rodeo Drive czyli najdroższa ulice w Ameryce, co nie okazuje się trudne oznakowania są dobre wiec szybko jestem już na RD. Widzę zjazd na public parking myślę jadę trzeba będzie zabulić ale trudno za luksus się płaci. Zjeżdżam krętym zjazdem na parking a tam... Valet Parking.... Lekki szok pytam ile się ceni taka przyjemność koleś mówi 11 za godz ale maks 22 za dzień. Uff już myślałem że za 40$ krzyknie... W godzinę się uwinę... Wychodzę na zewnątrz... Czysto. Bardzo czysto. Sklepy. Gucci. Armani. Prada. Chanell. Trochę nie na moja kieszeń. Mijam 15 letnia (na oko) dziewczynę obwieszona torbami wyżej wymienionych sklepów... Musi być z tych biedniejszych skoro nie stać jej na tragarza ;)

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

waldek99 15 listopada 2015 01:37 Odpowiedz
Ale szybki Roadtrip. W sierpniu tez odwiedziłem niektóre miejsca , byłem prawie 2 tygodnie i stanowczo za krótko . W przyszłym roku postanowiłem ze jadę na miesiąc
maxima0909 24 listopada 2015 12:51 Odpowiedz
Robiliśmy taką trasę we wrześniu tego roku (też niestety robiona w dwa tygodnie, więc wiem o czym mówicie:P) Drugi miesiąc zbieram się do napisania relacji.. :) Zdjęcia piękne, choć nie ma się co dziwić, bo zachodnie stany widokami bronią się same :D czekam na ciąg dalszy! :)
almukantarant 24 listopada 2015 17:50 Odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja no i fotki super. Jakim aparatem robisz zdjęcia, jakich obiektywów używasz i w czym je obrabiasz?
mrman 24 listopada 2015 19:24 Odpowiedz
Chyba powinieneś zapytać tylko "czym je obrabiasz" i czemu suwak intensity i saturation zawsze jest prawie na maxa :-D To nie zawsze działa na korzyść zdjęć (robią się cukierkowo-folderowe, tak jak wszystkie zdjęcia na głównej stronie f4f...)
mikolaj23 24 listopada 2015 19:50 Odpowiedz
No właśnie. Czy tylko ja nie lubię przerobionych zdjęć? Wyglądają jak widokówki, a takie mogę sobie kupić w sklepie czy na straganie. Zdjęcie to ma być zdjęcie. Jakie wyjdzie takie wyjdzie, a w tym cały urok.A relacja cacy!
jd1986 25 listopada 2015 02:36 Odpowiedz
almukantarant napisał:Bardzo ciekawa relacja no i fotki super. Jakim aparatem robisz zdjęcia, jakich obiektywów używasz i w czym je obrabiasz?Zdjecia robilem Sony Alpha 5000 ze standardowym obiektywem 16 - 50 mmMrMan napisał:Chyba powinieneś zapytać tylko "czym je obrabiasz" i czemu suwak intensity i saturation zawsze jest prawie na maxa :-D To nie zawsze działa na korzyść zdjęć (robią się cukierkowo-folderowe, tak jak wszystkie zdjęcia na głównej stronie f4f...)Kwestia gustu, ja akurat lubię "pocztówkowe" zdjęcia :P
wiater 25 listopada 2015 14:28 Odpowiedz
Świetna relacja! Również byłem w Arizonie; Las Vegas, Wielki Kanion. Wszystko to co pokazujesz, to od razu mi się przypomina... :) Cudowne miejsca. Byłeś może w Sedona obok Flagstaf? Fajna miejscowośc turystyczna
luke-ro 25 listopada 2015 14:55 Odpowiedz
hmm, ja to możliwe ze w Vegas wypiłeś najdroższe małe piwo w życiu 7,57 $, przecież tam alko roznoszone jest przez kelnerki za free, powiedzmy za dolara bo jakiś napiwek wypada dać parking pod Hoover Dam za 10$? przecież tam było masę miejsc z parkingiem za free tylko wymagało to przejścia kawałek do tamy
olajaw 25 listopada 2015 19:43 Odpowiedz
Widoki nieziemskie! Super wyprawa :) Ale dla mnie również suwak od nasycenia mógł pozostać trochę bliżej, wolę oglądać zdjęcia miejsc tak jak wyglądają w rzeczywistości (oczywiście nie mam nic przeciwko małej obróbce) ;)
jd1986 25 listopada 2015 22:12 Odpowiedz
luke_ro napisał:hmm, ja to możliwe ze w Vegas wypiłeś najdroższe małe piwo w życiu 7,57 $, przecież tam alko roznoszone jest przez kelnerki za free, powiedzmy za dolara bo jakiś napiwek wypada dać parking pod Hoover Dam za 10$? nie ma problemu z darmowym parkingiem tylko wymaga to przejścia kawałek , 500m do tamyTo chyba tylko na filmach ;) We wszystkich Hotelach/Kasynach w ktorych spalem w Vegas (Monte Carlo, Stratsphere i Treasure Island) kelnerki owszem chodzily ale jak zamowiles to przynosily drinka razem z rachunkiem i trzeba bylo normalnie zaplacic... Za free to daja chyba tylko w czesci dla "high rollerow".A odnosnie parking to wyczytalem ze jest parking pod Hoover Dam, ale jak juz wspomnialem w przewodniku nie napisali ze jest platny... A jak podjechalem to juz nie chcialo mi sie wracac, bo mialem malo czasu a duzo do przejechania...wiater napisał:Świetna relacja! Również byłem w Arizonie; Las Vegas, Wielki Kanion. Wszystko to co pokazujesz, to od razu mi się przypomina... :) Cudowne miejsca. Byłeś może w Sedona obok Flagstaf? Fajna miejscowośc turystycznaSedone mialem w oryginalnym planie podrozy ale pozniej go musialem zmodyfikowac i nie starczylo na nia czasu... Moze w przyszlym roku :Dolajaw napisał:Widoki nieziemskie! Super wyprawa :) Ale dla mnie również suwak od nasycenia mógł pozostać trochę bliżej, wolę oglądać zdjęcia miejsc tak jak wyglądają w rzeczywistości (oczywiście nie mam nic przeciwko małej obróbce) ;)No u mnie obróbka raczej duza :P Ale nic nie poradze takie wlasnie lubie :DW weekend postaram sie wrzucic relacje z kolejnych dni jako ze ostatnio nie mialem czasu do tego przysiasc :P -- 25 Lis 2015 23:12 -- luke_ro napisał:hmm, ja to możliwe ze w Vegas wypiłeś najdroższe małe piwo w życiu 7,57 $, przecież tam alko roznoszone jest przez kelnerki za free, powiedzmy za dolara bo jakiś napiwek wypada dać parking pod Hoover Dam za 10$? nie ma problemu z darmowym parkingiem tylko wymaga to przejścia kawałek , 500m do tamyTo chyba tylko na filmach ;) We wszystkich Hotelach/Kasynach w ktorych spalem w Vegas (Monte Carlo, Stratsphere i Treasure Island) kelnerki owszem chodzily ale jak zamowiles to przynosily drinka razem z rachunkiem i trzeba bylo normalnie zaplacic... Za free to daja chyba tylko w czesci dla "high rollerow".A odnosnie parking to wyczytalem ze jest parking pod Hoover Dam, ale jak juz wspomnialem w przewodniku nie napisali ze jest platny... A jak podjechalem to juz nie chcialo mi sie wracac, bo mialem malo czasu a duzo do przejechania...wiater napisał:Świetna relacja! Również byłem w Arizonie; Las Vegas, Wielki Kanion. Wszystko to co pokazujesz, to od razu mi się przypomina... :) Cudowne miejsca. Byłeś może w Sedona obok Flagstaf? Fajna miejscowośc turystycznaSedone mialem w oryginalnym planie podrozy ale pozniej go musialem zmodyfikowac i nie starczylo na nia czasu... Moze w przyszlym roku :Dolajaw napisał:Widoki nieziemskie! Super wyprawa :) Ale dla mnie również suwak od nasycenia mógł pozostać trochę bliżej, wolę oglądać zdjęcia miejsc tak jak wyglądają w rzeczywistości (oczywiście nie mam nic przeciwko małej obróbce) ;)No u mnie obróbka raczej duza :P Ale nic nie poradze takie wlasnie lubie :DW weekend postaram sie wrzucic relacje z kolejnych dni jako ze ostatnio nie mialem czasu do tego przysiasc :P
jamisq 26 listopada 2015 23:52 Odpowiedz
Czy ktoś może podać jakiś kontakt najlepiej mailowy do autora ? :) Wybieramy się w praktycznie identyczną trasę niedługo i chciałbym zapytać o parę wskazówek. Z góry dziękuje !
jamisq 26 listopada 2015 23:52 Odpowiedz
Czy ktoś może podać jakiś kontakt najlepiej mailowy do autora ? :) Wybieramy się w praktycznie identyczną trasę niedługo i chciałbym zapytać o parę wskazówek. Z góry dziękuje !
sevenfiftyseven 27 listopada 2015 00:49 Odpowiedz
Świetna trasa na bogato. Bardzo ładne zdjęcia, jednak zupełnie popsuła je nadmierna obróbka. Czekam na więcej!
luke-ro 27 listopada 2015 14:39 Odpowiedz
JD1986 napisał:To chyba tylko na filmach ;) We wszystkich Hotelach/Kasynach w ktorych spalem w Vegas (Monte Carlo, Stratsphere i Treasure Island) kelnerki owszem chodzily ale jak zamowiles to przynosily drinka razem z rachunkiem i trzeba bylo normalnie zaplacic... Za free to daja chyba tylko w czesci dla "high rollerow".No to nie wiem może w takim razie występowałem w filmie :) albo w weekend są jakieś inne zasady Nocowałem we wrześniu dwie noce w Monte Carlo od środy do piątku i czy bylismy na dole w kasynie czy każdym innym , black jack czy automaty na niby 1 centa nigdy nie dostałem rachunku.
jaz99 27 listopada 2015 14:53 Odpowiedz
Polecam dodanie White Pocket do listy miejsc do odwiedzenia. Też byłem dawno temu w HDR hole, na szczęście przeszło mi. Czekam na kolejną porcję raportu!
luke-ro 27 listopada 2015 14:58 Odpowiedz
jaz99 napisał:Polecam dodanie White Pocket do listy miejsc do odwiedzenia. Też byłem dawno temu w HDR hole, na szczęście przeszło mi. Czekam na kolejną porcję raportu!White Pocket to mniej wiecej to samo co The Wave? o The Wave dowiedzialem sie bardzo pozno i nie bylo juz opcji na zwiedzanie.
dominique-de-coco 27 listopada 2015 22:46 Odpowiedz
filmik z podobengo tripu :D https://www.youtube.com/watch?v=_MFAHFR4bmw
dominique-de-coco 27 listopada 2015 22:46 Odpowiedz
jaz99 27 listopada 2015 23:43 Odpowiedz
luke-rojaz99 napisał:Polecam dodanie White Pocket do listy miejsc do odwiedzenia. Też byłem dawno temu w HDR hole, na szczęście przeszło mi. Czekam na kolejną porcję raportu!White Pocket to mniej wiecej to samo co The Wave? o The Wave dowiedzialem sie bardzo pozno i nie bylo juz opcji na zwiedzanie.
Polecam galerie i informacje na tej stronie: http://thewave.info/
maxi1982 30 listopada 2015 12:46 Odpowiedz
Quote:Przejechanie 100 km zajęło mi prawie 3 godz i jest najgorszym przeżyciem jakie miałem w życiu.... Wszyscy zmieniają pasy jak wściekli co chwile korek generalnie trzeba mieć oczy dookoła głowy... Jeżeli ktoś kiedyś wjeżdżał do LA w godzinach szczytu to będzie wiedział o czym mówię...Polecam Marakesz ;-) wtedy docenisz co znaczy jazda po stanach ;-)Fajna relacja, końcem września wróciliśmy z takiej podróży właśnie żona jest na etapie pisania relacji wiec za chwilę może pojawi się i nasza historia ;-) czekam na więcej ;-)Pozdrawiam
nowitzki 27 lutego 2016 15:22 Odpowiedz
Kiedy dalsza część :) ?
nowitzki 27 lutego 2016 15:22 Odpowiedz
Kiedy dalsza część :) ?
jd1986 27 lutego 2016 23:27 Odpowiedz
Nowitzki napisał:Kiedy dalsza część :) ?Mam w planach ;) jak mi sie uda znalezc wolny weekend to dokoncze poki co brak czasu.... :(
88309 21 marca 2016 19:09 Odpowiedz
Relacja super! Będe robił podobną tylko, że od SF. Mam pytanie - jaki to motel w Monterey wybrałeś? Napisz proszę, żebym z żoną nie trafił na minę ;) Dzięki
jd1986 22 marca 2016 12:55 Odpowiedz
Ruben$ napisał:Relacja super! Będe robił podobną tylko, że od SF. Mam pytanie - jaki to motel w Monterey wybrałeś? Napisz proszę, żebym z żoną nie trafił na minę ;) DziękiMotel nazywal sie Bayside INN. Teraz jak patrze na zdjecia to wydaje sie calkiem przyzwoity.... Ale wtedy tez mi sie taki wydawal :P
maxi1982 31 marca 2016 10:28 Odpowiedz
Fajne zdjęcia
wiater 14 kwietnia 2016 23:29 Odpowiedz
Super fotorelacja!W tym roku muszę odwiedzić Los Angeles, San Francisco i przede wszystkim stan Teksas! :)
nowitzki 10 maja 2016 12:39 Odpowiedz
dalej nic nowego :(
nowitzki 10 maja 2016 12:39 Odpowiedz
dalej nic nowego :(
washington 10 lipca 2016 22:37 Odpowiedz
Też czekam na ciąg dalszy ;)