Polski akcent. A dokładnie ostatnie miejsce zamieszkania słynnego geologa Polski, Ignacego Domeyko.
Plaza Yungay, to miejsce codziennego spotkania mieszkańców baria. Stanowiska z street food, lokalni muzycy i ciekawscy ludzie którzy dopytują co gringo tu robi. I tak piwa do piwa, anticuchos do anticuchos (wołowe szaszłyki)
Powrót do domu, lekkim zygzakiem na noc.Santiago de Chile, pt.2
Pobudka z rana. Lista kulinarna, co warto zobaczyć i spróbować w Santiago spora (dzięki Anthoniemy Bourdainowi) więc trzeba się zbierać. Liczne empanadas, kanapki, soki. Trzeba , jak pokemony, złapać je wszystkie!
Z Yungay do Plaza de Armas (główny plac Santiago de Chile), idę piechotą. Bo jak inaczej zwiedzić jakieś miasto, jak nie zgubić się w ulicach.
Główna katedra Santiago, Siedziba Poczty Głównej (częściowo spalona), siedziba sądu najwyższego (pilnowane przez Pacos, policjantów 24h)
i strefa gastronomiczna gdzie się kieruję, po completo italiano, na śniadanie.
I na szybkie espresso, w jakimś lokalu prowadzonej przez anarchistów. I chyba to była jedna z najlepszych jakich piłem w tym regionie świata.
Pełny kieruję się do miejsca który Anthony Bourdain, rozpoczął zwiedzanie Santiago. Było ono, Mercado Central (Hala Targowa). Do targów mam ogromną miłość i z chęcią zawsze odwiedzam je gdzie tylko wyląduję. To idealne miejsce spotkać lokalne produkty, powąchać i mieć okazję spróbować lokalne produkty, świeżo i tanio. Ale niestety, nie tu. Przerobiono go niestety na fancy miejsce, z drogą kuchnią. I nachalnymi kelnerami, gdzie proszą o gringo żeby do nich odwiedzić na obiad.
Wychodzę szybko, i szukam punktu pierwszego do gastro. Empanadas. I tu pierwszy zong. Knajpa nieczynna, zabita dechami i informacją, ze splajtowali z powodu rządów obecnego prezydenta Piñera. Nie zostaje mi dużo, więc spaceruję obok rzeki Mapocho.
I tak trafiam, niechcąco bo zaden przewodnik o tym nie pisał, do Mercado Tirso de Molina. Do nowej hali targowej (z 2011). Takiej prawdziwej, kolorowej, z krzykami ludzi ze ich towar jest najlepszy. No i z lokalnimy garnkuchniami, gdzie mama gotuje i padre daje do stołu.
Najedzony, zachwycony wracam do spaceru obok rzeki Mapacho.
Kieruję się do Barrio Bellavista. Uważany za najpiękniejsza dzielnica Santiago, obok góry Cerro San Cristóbal gdzie można dojechać kolejką lub wejść na nogach.
Ale dla mnie inny punkt był tym ważnym. To dom najsłynniejszego poety z Chile. Ricardo Eliecer Neftalí Reyes Besualto, albo znany na świecie Pablo Neruda. Pablo Neruda jest uważany za jednego z najwybitniejszych poetów XX w. gdzie za to został wynagrodzony nagrodą Nobla w 1971. Sam też noblista, pisarz z Kolumbii Gabriel Garcia Marquez, nazwał go największym poetą XX w. wszystkich języków. A także, jego dzieło Pieśń powszechna (Canto General) była pierwszą lekturę którą przeczytałem w samemu oryginale. Kto nie zna, polecam wersję Canto General greckiego piosenkarza Giorgos Dalaras, i muzykę Mikis Theodorakis https://youtu.be/aaOM4PzVJng
Jednak cena wejscia mnie odstraszyła (ponad 15 USD było bodajże) i postanowiłem odpocząć przy piwie niedaleko.
Przy wejściu do baru widzę młodych ludzi, robiących graffiti na znaku, Constitución, dodając słowo Nueva, obok ich. Pytam się, czy mogę zrobić fotkę, oni ze oczywiście i dopytują z skąd jestem
Zdanie za zdaniem, wylądowaliśmy w jakimś barze, i piwko za piwko zaczęła rozmowa o polityce. I tak do momentu, kiedy gliny rzucili gaż łzający do lokalu. Tak bez powodu. Jako ze nie pierwszy raz dostałem gaż, szybko namoczyłem moją arafatkę i zacząłem oddychać przez nią, próbując nie dotykać oczu.
Wychodząc okazało się, ze jest pokojowy marsz rowerowy, i albo gliny “niechcąco” (rykoszetem) rzucili gaz albo są takimi debilami ze specjalnie ją tam rzucili. Dane nam nie było dowiedzieć, więc myjemy oczy i idziemy ku strony Palacio de La Moneda, czyli pałacu prezydenckiego
Czyta się świetnie, a że nigdy tego nie pisałem pod żadną relacją, to masz dowód, że naprawdę wzbudza zainteresowanie
;) Dla mnie tym większe, że po pierwsze Chile to też był dla mnie taki kraj nr 1, w którym wiedziałem, że kiedyś będę, ale nie wiem skąd to się wzięło, a po drugie też byłem w lutym, więc chętnie porównam odczucia. Czekam na więcej z niecierpliwością.
O prosze, szkoda, ze nie wiedzialam, zaprosilabym na mate w boskim buenos
;) Jestem ciekawa, jakie wrazenia na Tobie pozostawilo Santiago i okolice! Bo poki co, mimo sasiedztwa, nie mialam okazji nic wiecej zwiedzic, czekam zatem na kolejne posty!
Buyaka napisał:O prosze, szkoda, ze nie wiedzialam, zaprosilabym na mate w boskim buenos
;) Jestem ciekawa, jakie wrazenia na Tobie pozostawilo Santiago i okolice! Bo poki co, mimo sasiedztwa, nie mialam okazji nic wiecej zwiedzic, czekam zatem na kolejne posty!Jak dobrze pójdzie to w kwietniu, można na mate
:)
Ech, jak milo powspominac, w 2015 z San Pedro przez Laguny, Salary i dalsze Altiplano rowerem sie przedzieralam. Lekko nie bylo bo drogi to piach i kamienie ale jak pieknie...
"Dobre rano"
:D
:D
:D Taaak Mendoza ma swój klimat
:) w sumie jak cała Argentyna
;) Szkoda, że nie udało Ci się wpaść chociaż na chwilę do Maipu do jakiejkolwiek Bodegas
:)
Zeus napisał:Dopytuję się, co to za kawałek, bo przypomina dawnego Depeche Mode. To piosenka El Baile de Los Que Sobran, zespołu Los Prisioneros. Słynny kawałek z czasów rządów Pinocheta, o ludziach dwóch systemów. Tych bogatych którzy pójdą na studiach, i tych biednych co będą kamienie zbijać.Super relacja, @Zeus - trochę OT, ale jeżeli lubisz rock albo muzykę alternatywną a jednocześnie ciągnie Cię do Am Płd to posłuchaj trochę argentyńskich zespołów: Soda Stereo (Persiana Americana, En La Ciudad de la Furia, Tratame Suavemente czy nawet bardziej komercyjne De Música Ligera), Los Auténticos Decadentes (La Guitarra) czy wspomniani przez Ciebie Los Prisioneros z Chile (Muevan las Industrias czy Por qué no se van?) Świetna muzyka - koniec OT
8-)
Zgadzam sie, relacja pierwsza klasa! A i ilez zdjec! ♥️A co do mate (badz terere), to jak najbardziej! Choc nie ukrywam, ze w kwietniu to, byc moze, zaprosze nie do Buenos, a do Montevideo ??
Zeus napisał:Dziękuję wszystkim co zagłosowali na moją relację! Fajnie widać ze ktoś czyta w obecnym czasie!
:)Właśnie te obecne czasy sprzyjają czytaniu o cudzych podróżach, zwłaszcza jeśli brak środków/odwagi na własne podróże.Gratulacje!
Ciekaw jestem czy w dawnych czasach jeździłeś na zloty fanów czyli cala noc muzyka piwo znajomi z całej Polski itd. Ja do dziś słucham dużo. Nie caly czas ale dużo i wspominam stare czasy gdzie człowiek nie marzył o podróżach. A relacja super i zapewne bedzie niezla wytyczna dla podarzajacych twoim tropem w przyszłości
Zeus napisał:Albo którzy zginęli, i ich ciała rozpoznano, tak jak słynnego piosenkarza - poety Victora Jary
Po 50 lat, 7 byłych żołnierzy zostali winni za zabójstwo Victora Jaryhttps://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-p ... Id,6994514
I skutki ostatnich demonstracji w Chile.
Kupuję piwko i znowu się gubię w dzielnicy.
Liczne przedszkoli z ogródkami
I znowu te graffiti
Polski akcent. A dokładnie ostatnie miejsce zamieszkania słynnego geologa Polski, Ignacego Domeyko.
Plaza Yungay, to miejsce codziennego spotkania mieszkańców baria. Stanowiska z street food, lokalni muzycy i ciekawscy ludzie którzy dopytują co gringo tu robi. I tak piwa do piwa, anticuchos do anticuchos (wołowe szaszłyki)
Powrót do domu, lekkim zygzakiem na noc.Santiago de Chile, pt.2
Pobudka z rana. Lista kulinarna, co warto zobaczyć i spróbować w Santiago spora (dzięki Anthoniemy Bourdainowi) więc trzeba się zbierać. Liczne empanadas, kanapki, soki. Trzeba , jak pokemony, złapać je wszystkie!
Z Yungay do Plaza de Armas (główny plac Santiago de Chile), idę piechotą. Bo jak inaczej zwiedzić jakieś miasto, jak nie zgubić się w ulicach.
Główna katedra Santiago, Siedziba Poczty Głównej (częściowo spalona), siedziba sądu najwyższego (pilnowane przez Pacos, policjantów 24h)
i strefa gastronomiczna gdzie się kieruję, po completo italiano, na śniadanie.
I na szybkie espresso, w jakimś lokalu prowadzonej przez anarchistów. I chyba to była jedna z najlepszych jakich piłem w tym regionie świata.
Pełny kieruję się do miejsca który Anthony Bourdain, rozpoczął zwiedzanie Santiago. Było ono, Mercado Central (Hala Targowa). Do targów mam ogromną miłość i z chęcią zawsze odwiedzam je gdzie tylko wyląduję. To idealne miejsce spotkać lokalne produkty, powąchać i mieć okazję spróbować lokalne produkty, świeżo i tanio. Ale niestety, nie tu. Przerobiono go niestety na fancy miejsce, z drogą kuchnią. I nachalnymi kelnerami, gdzie proszą o gringo żeby do nich odwiedzić na obiad.
Wychodzę szybko, i szukam punktu pierwszego do gastro. Empanadas. I tu pierwszy zong. Knajpa nieczynna, zabita dechami i informacją, ze splajtowali z powodu rządów obecnego prezydenta Piñera. Nie zostaje mi dużo, więc spaceruję obok rzeki Mapocho.
I tak trafiam, niechcąco bo zaden przewodnik o tym nie pisał, do Mercado Tirso de Molina. Do nowej hali targowej (z 2011). Takiej prawdziwej, kolorowej, z krzykami ludzi ze ich towar jest najlepszy. No i z lokalnimy garnkuchniami, gdzie mama gotuje i padre daje do stołu.
Najedzony, zachwycony wracam do spaceru obok rzeki Mapacho.
Kieruję się do Barrio Bellavista. Uważany za najpiękniejsza dzielnica Santiago, obok góry Cerro San Cristóbal gdzie można dojechać kolejką lub wejść na nogach.
Ale dla mnie inny punkt był tym ważnym. To dom najsłynniejszego poety z Chile. Ricardo Eliecer Neftalí Reyes Besualto, albo znany na świecie Pablo Neruda. Pablo Neruda jest uważany za jednego z najwybitniejszych poetów XX w. gdzie za to został wynagrodzony nagrodą Nobla w 1971. Sam też noblista, pisarz z Kolumbii Gabriel Garcia Marquez, nazwał go największym poetą XX w. wszystkich języków. A także, jego dzieło Pieśń powszechna (Canto General) była pierwszą lekturę którą przeczytałem w samemu oryginale. Kto nie zna, polecam wersję Canto General greckiego piosenkarza Giorgos Dalaras, i muzykę Mikis Theodorakis
https://youtu.be/aaOM4PzVJng
Jednak cena wejscia mnie odstraszyła (ponad 15 USD było bodajże) i postanowiłem odpocząć przy piwie niedaleko.
Przy wejściu do baru widzę młodych ludzi, robiących graffiti na znaku, Constitución, dodając słowo Nueva, obok ich. Pytam się, czy mogę zrobić fotkę, oni ze oczywiście i dopytują z skąd jestem
Zdanie za zdaniem, wylądowaliśmy w jakimś barze, i piwko za piwko zaczęła rozmowa o polityce. I tak do momentu, kiedy gliny rzucili gaż łzający do lokalu. Tak bez powodu. Jako ze nie pierwszy raz dostałem gaż, szybko namoczyłem moją arafatkę i zacząłem oddychać przez nią, próbując nie dotykać oczu.
Wychodząc okazało się, ze jest pokojowy marsz rowerowy, i albo gliny “niechcąco” (rykoszetem) rzucili gaz albo są takimi debilami ze specjalnie ją tam rzucili. Dane nam nie było dowiedzieć, więc myjemy oczy i idziemy ku strony Palacio de La Moneda, czyli pałacu prezydenckiego