Mamy specjalny namiot – jadalnię, gdzie spędzamy większość czasu. Kawka, herbatka i 2 ciepłe posiłki dziennie (a czasem trzy)
Pakujemy się do ciepłych śpiworów. Materace są dostarczane przez ekipę. Nie jesteśmy jakoś bardzo zmęczeni ale ja w ciepełku zasypiam momentalnie….
Stay tuned…Wstaje piękny słoneczny dzień
Widać w oddali nasz cel – Uhuru Peak.
Jemy śniadanie i składamy obóz.
Przygląda się nam stado kruków wielkodziobych, czyhających na resztki ze śniadania. Będą nam towarzyszyć we wszystkich obozach.
Dzisiejszy odcinek jest krótki ale mamy iść ostro pod górę głównie po kamieniach. Planowane przewyższenie to 900m. Mamy power po dobrze przespanej nocy i obfitym śniadaniu więc wyruszamy rychło na szlak.
Niestety dobra pogoda kończy się szybko i dopada nas siąpiąca mżawka.
Mijają nas porterzy, wspinający się z wielkimi bagażami w zadziwiającym tempie. Wołają tylko do nas "hakuna matata!"
My też idziemy żwawo, przewodnicy krzyczą co chwila „pole pole” co oznacza wolniej, wolniej.
Humory i kondycja dopisują nawet pomimo gorszej pogody. Wyszliśmy już z lasu deszczowego i idziemy po kamieniach wzdłuż krzaczorów. W sumie do dobrze, że jest tak mglisto, bo nie widać jak bardzo wysoko musimy się dziś wspiąć, nie ma nawet kilku metrów płaskiej ścieżki – całe 4 godziny ostro pod górę. Sporo wody na ścieżce więc nieprzemakalne buty to podstawa.
Około 13-tej dochodzimy do obozu drugiego – Shiva Cave Camp na 3750m n.p.m.
Oczywiście namioty już rozbite a w namiocie-kantynie czeka na nas gorący posiłek. No tak to możemy się wspinać ?
Odpoczywamy resztę dnia i pakujemy się po zmierzchu w śpiwory.
Kolejny dzień przeznaczony jest na aklimatyzację. W planie mamy wejście na Lava Tower (4600m n.p.m.), kilkugodzinną aklimatyzację oraz ponowne zejście do obozu trzeciego Baranco Camp na 3900m n.p.m. To nam umożliwi przynajmniej częściowe złagodzenie potencjalnych objawów choroby wysokościowej. W Shiva Cave Camp wstaje znowu piękny słoneczny dzień i możemy popatrzeć na czekający na nas szczyt Kilimandżaro z oddali.
Tak wygląda nasz obóz. Jesteśmy sami, nikt inny trasą Machame Route nie idzie.
Te murowane budyneczki to kibelki. Niestety tylko z zewnątrz wygląda ładnie – w środku pomieszczenia z dziurą w podłodze….
Ruszamy przy dobrej pogodzie. Znowu pod górę ale już nie tak ostro. Tym razem zaczynami stosować zasadę „pole pole” czyli idziemy tempem naszego przewodnika. Przekraczamy 4000m i w atmosferze zaczyna ubywać tlenu.
Widoczki dookoła to pełne pustkowie
Niestety ładna pogoda utrzymuję się godzinę i powraca zimna mgła a potem mżawka.
Tuż przed szczytem łapie nas ulewa, na szczęście jest blisko do namiotu kantyny. Jesteśmy na Lava Tower. Spędzimy tu kilka godzin.
Podczas zejścia do Baranco Camp dostajemy się w silny opad śniegu. No tak wygląda miks pogodowy na Kilimandżaro. Trzeba być przygotowanym ubraniowo i mieć dobre nieprzemakalne buty.
Deszcz i śnieg kończą się gwałtownie tuż przed Baranco Camp i wychodzi słońce ?
hiszpan napisał:Idzie z nami 13 tragarzy, kucharz (właściwy) i dwóch przewodników (zgodnie z przepisami Parku, jeden przewodnik na 2 wspinaczy)trzynastu bidnych muzina do obsługi 4 rosłych białasówto się nazywa wyprawa
:lol:
Wracają wspomnienia. Z tego co piszesz, to nie miałeś żadnych problemów z aklimatyzacją?U nas jeszcze lepiej, tyle samo osób z obsługi było na trzy osoby.
@cypel - popatrz na to w ten sposób, dzięki nam 13 rodzin ma co do garnka włożyć@Darek M. - na szczęście mój organizm dostosował się dobrze do wysokości, nawet mnie głowa nie bolała (co innego u moich kolegów)
hiszpan napisał:@cypel - popatrz na to w ten sposób, dzięki nam 13 rodzin ma co do garnka włożyć :
:lol: Ale o 50$ walczyliście bardziej niż reksio o kość.To jak to jest, bo się już gubię.
@kumkwat_kwiat ale ja to doskonale wiem i uwierz mi, umiem liczyć szekle i zadbać o swoje finanse. Tylko po co to pitolenie o zbawianiu świata pod przykrywką realizowania własnych zaścianek.Zasada jest taka, że jadąc do czarnej afryki godzimy się z tym, że będziemy dymani na każdym kroku, vide absurdalna kwota za wjazd do parku.
Takie uwagi ode mnie. 1. Śpiwór może ważyć tylko 1,2 kg
;) ja miałem Cumulus Teneqa 700 i polecam z czystym sumieniem. Sztos. Spałem w samej bieliźnie i nawet za ciepło mi było.2. Najlepsze ponoć poncza / peleryny przeciwdeszczowe8. Są świetne worki drybag które biorę na wyprawy rowerowe / górskie. Teraz sobie przypomniałem, ze w nich miałem praktycznie wszystko (w jednym ubrania, drugim elektronikę)9. Ponczo chroni tez plecak. Mi się nie przydało i zwróciłem po powrocie do sklepu na D.
hiszpan napisał:Ubieram się na cebulkę – kalesony, ciepłe leginsy i wierzchnie spodnie, bielizna termiczna, bluza, polar, softshell i kurtka narciarska, komin, czapka i rękawice. Na zewnątrz -10C i noc.hiszpan napisał:1. Śpiwór z komfortem spania na -10C (musi ważyć przynajmniej 2kg)Chyba jesteś niezłym zmarźlakiem. Dobre 2kg śpiwory to mają komfort poniżej -20C.
Nie mierzyłby każdego swoją miarą. Nie każdy potrzebuje śpiwór z górnej półki, który jednak swoje kosztuje. Wystarczy informacja o komforcie -10•C. Generalnie to można w Arushy wypożyczyć brakujący sprzęt. Francuz z naszej ekipy prawie wszystko wypożyczał.
@Darek M.Wiem, że każdy ma różną termikę. Znam to doskonale ze swojej górskiej ekipy. Właśnie stąd moja uwaga. Polecanie bez komentarza śpiwora 2kg nie jest wg. mnie dobre, bo zarówno są różne śpiwory, jak i każda osoba inaczej odczuwa temperaturę (zwłaszcza przy wysokości i zmęczeniu).Ale wracając do Kili. Relacji jak zawsze super. Kili od kilku lat mocno chodzi mi po głowie ale sumaryczne koszty trochę odpychają. W tej cenie można zrobić fajne inne tregi lub szczyty. Może kiedyś...
Ja trafiłem na wymarzoną pogodę i dla mnie to był generalnie spacerek w porównaniu do Tatr, nie licząc bólu głowy, który u mnie występował już od 3000 metrów [emoji853] polecam przed wyjazdem zaliczyć jakiś szczyt dla wstępnej aklimatyzacji (ja akurat przed wyjazdem 6 miesięcy bez gór miałem i to tez mogło się przyłożyć lub też jakies góry mogłyby pomóc).W tym roku planuje Annapurna Circuit i mam wrażenie, ze jest to zdecydowanie lepszy kierunek pod względem widoków, które jednak na Kilimandżaro nie zachwycają.Z innych afrykanskich, po głowie chodzi mi Góra Stanleya w Ugandzie.
@kumkwat_kwiat, zdaję sobie sprawę, że dla doświadczonych turystów górskich moje wytyczne wywołują uśmiech na twarzy - wy wiecie co należy na taki trekking zabrać i jak się ubrać. Pisałem tą relację z pozycji amatora, któremu zamarzyło się zdobycie Kilimandżaro a na co dzień nie ma cudownego sprzętu po 2k PLN za sztukę. Zgadzam się, że innemu będzie cieplej w prostszym śpiworze, opisałem swoje odczucia. Na pewno ten nieustający deszcz czwartego dnia mocno dał nam w kość i dlatego pisałem o ciepłych rzeczach jako priorytecie. Życzę wam trekkingu na Kili w pełnym słońcu i martwieniu się tylko o krem do opalania. Piszę tylko, że w tak wysokich górach pogoda jest naprawdę nieprzewidywalna i zimno może was dopaść niespodziewanie. Duży bagaż wnoszą za nas porterzy i waga śpiwora nie ma tak dużego znaczenia (ale cena już tak
;) )@Darek M. dzięki za Twoje cenne uwagi. Relacja jest po to aby ktoś może skorzystał z doświadczeń a może został przez nią zainspirowany do takie podróży.
Jasne, Twoja relacja jest mega cena dla innych moim zdaniem. Szkoda, ze o niektórych rzeczach przypomniałem sobie dopiero po niej i nie pomogłem wcześniej w niektórych wyborach. Myśle że info o ponczu byłoby cenne i pomocne. Wypadło mi to kompletnie z głowy, bo ja szedłem bez deszczu.
Jeszcze suplement. Zadaliście mi pytanie jak z ładowaniem telefonów i aparatów podczas trekkingu. Otóż nie ma nigdzie prądu oczywiście. Trzeba zabrać powerbanki i zapasowe baterie. Ja miałem jeden duzy powerbank 30.000mAh i wystarczył spokojnie na doładowanie codzienne telefonu przez 6 dni. Nie ma prawie nigdzie zasięgu więc najlepiej telefon trzymać w trybie lotniczym wyłączając bluetooth i wifi. Ja go uzywałem tylko do zdjęć i filmów. Wysłałem kilka sms-ów, że żyję w rzadkich momentach, kiedy ten zasięg na chwileczkę się pojawiał. Do aparatu wziąłem dwie zapasowe, naładowane baterie i wystarczyło. Plus zapasowe paluszki do czołówki.
Jak wyglądała sytuacja z komarami, dużo ich było na początku trasy? Pytam bo choroby przez nie przenoszonew tej części świata, byłyby dla mnie kłopotliwe.
We wrześniu (pora sucha) na początku trasy nie widziałem ich wcale. Natomiast na końcu trasy przy bramie widziałem już ich trochę. Nie wiem jak było u Hiszpana
Żadna membrana nie da rady w długich deszczach. Mój Gore-Tex poległ w Alpach i to już jakoś po godzinie na szwach (klejonych) i pod paskami od plecaka.Dlatego polecane są poncza, które chowają tez plecak pod spodem. Jak nie jest gorąco to się nie ugotuje
m_budka napisał:@grondo Będzie mokro jeśli się spocisz. Jeśli membrana nie jest uszkodzona to nie przecieknie - sprawdzone w całodniowych deszczach.
:lol:
:lol:
:lol: Żadna membrana nie wytrzyma długich, intensywnych opadów. Mówię to jako weteran i praktyk będący w miejscach gdzie leje a nie pada z każdej strony non stop.
Twoja relacja zasadniczo zwiększyła moją chęć podróży do Afryki. Jednocześnie uświadomiła że na ekstremalny górski trekking się nie porwę. Super relacja.
Szaron napisał:Jak wyglądała sytuacja z komarami, dużo ich było na początku trasy? Pytam bo choroby przez nie przenoszone w tej części świata, byłyby dla mnie kłopotliwe.Na szczęście nie doświadczyłem żadnych komarów ani innych kłopotliwych owadów latających od pierwszego do ostatniego dnia. Miałem awaryjną mugę i tylko na pierwszym noclegu profilaktycznie popsikałem wejście do namiotu.Co do kurtek przeciwdeszczowych, mój stary gore-tex już mocno przepuszcza na szwach (ale ma wiele lat i wypraw za sobą) więc coby nie podnosić kosztów kupiłem przed wyjazdem w sieciówce sportowej na D kurtkę z potrójną membraną, mającą wytrzymać 25000mm deszczu.Dałem 350zł. I na pierwsze opady była dobra, czwartego dnia deszczu też się poddała....
Tak, 40% zaliczki ale zapłaciliśmy też cały bilet do parku, bo bukowałem w listopadzie 2022 a od stycznia 2023 podnieśli znowu cenę za park, więc opłacało się bilet na kwiecień kupić w listopadzie.
@hiszpan jaki miles śpiwór? Do ilu stopni spadła temp w nocy?Jestem na etapie kupowania, ale szkoda jest mi wydać 2,4tys na śpiwór z zakresem do -23 stopni.Poniżej info od przwodnika.We recommend getting a sleeping bag with a temperature rating of 0F/-18C or warmer (-20F/-29C). Some people tend to sleep “warm” or “cold”
No ja należę do tych "zmarźlaków" a jednocześnie nie chciałem wydawać jakichś wielkich pieniędzy na ten sprzęt. W przypadku Kili waga dla Ciebie jest mniej ważna - większość sprzętu wnoszą porterzy (ile by śpiwór nie ważył to oni sobie to rozdzielą między siebie)Ja poszedłem na kompromis i kupiłem śpiwór SNUGPAK SOFTIE ELITE 4 / -15°C ważący 1,95kg za 750zł na znanym portalu aukcyjnym. Było mi ciepło we wszystkich bazach łącznie z ostatnią, gdzie było w nocy grubo poniżej zera (ok -10C).
Ja miałem śpiwór Cumulus Teneqa 700 z komfortem do -10 i przez cały wyjazd było mi ciepło w samej bieliźnie. W ostatnim kampie miałem jeszcze czapkę i komin. Taki bez problemów wystarczy. Czasem prawie nówki idzie takie kupić na serwisach aukcyjnych w dobrej cenie. Śpiwór sztos (1,2kg)
Mamy specjalny namiot – jadalnię, gdzie spędzamy większość czasu. Kawka, herbatka i 2 ciepłe posiłki dziennie (a czasem trzy)
Pakujemy się do ciepłych śpiworów. Materace są dostarczane przez ekipę. Nie jesteśmy jakoś bardzo zmęczeni ale ja w ciepełku zasypiam momentalnie….
Stay tuned…Wstaje piękny słoneczny dzień
Widać w oddali nasz cel – Uhuru Peak.
Jemy śniadanie i składamy obóz.
Przygląda się nam stado kruków wielkodziobych, czyhających na resztki ze śniadania. Będą nam towarzyszyć we wszystkich obozach.
Dzisiejszy odcinek jest krótki ale mamy iść ostro pod górę głównie po kamieniach. Planowane przewyższenie to 900m. Mamy power po dobrze przespanej nocy i obfitym śniadaniu więc wyruszamy rychło na szlak.
Niestety dobra pogoda kończy się szybko i dopada nas siąpiąca mżawka.
Mijają nas porterzy, wspinający się z wielkimi bagażami w zadziwiającym tempie. Wołają tylko do nas "hakuna matata!"
My też idziemy żwawo, przewodnicy krzyczą co chwila „pole pole” co oznacza wolniej, wolniej.
Humory i kondycja dopisują nawet pomimo gorszej pogody. Wyszliśmy już z lasu deszczowego i idziemy po kamieniach wzdłuż krzaczorów.
W sumie do dobrze, że jest tak mglisto, bo nie widać jak bardzo wysoko musimy się dziś wspiąć, nie ma nawet kilku metrów płaskiej ścieżki – całe 4 godziny ostro pod górę.
Sporo wody na ścieżce więc nieprzemakalne buty to podstawa.
Około 13-tej dochodzimy do obozu drugiego – Shiva Cave Camp na 3750m n.p.m.
Oczywiście namioty już rozbite a w namiocie-kantynie czeka na nas gorący posiłek. No tak to możemy się wspinać ?
Odpoczywamy resztę dnia i pakujemy się po zmierzchu w śpiwory.
Kolejny dzień przeznaczony jest na aklimatyzację. W planie mamy wejście na Lava Tower (4600m n.p.m.), kilkugodzinną aklimatyzację oraz ponowne zejście do obozu trzeciego Baranco Camp na 3900m n.p.m. To nam umożliwi przynajmniej częściowe złagodzenie potencjalnych objawów choroby wysokościowej.
W Shiva Cave Camp wstaje znowu piękny słoneczny dzień i możemy popatrzeć na czekający na nas szczyt Kilimandżaro z oddali.
Tak wygląda nasz obóz. Jesteśmy sami, nikt inny trasą Machame Route nie idzie.
Te murowane budyneczki to kibelki. Niestety tylko z zewnątrz wygląda ładnie – w środku pomieszczenia z dziurą w podłodze….
Ruszamy przy dobrej pogodzie. Znowu pod górę ale już nie tak ostro. Tym razem zaczynami stosować zasadę „pole pole” czyli idziemy tempem naszego przewodnika. Przekraczamy 4000m i w atmosferze zaczyna ubywać tlenu.
Widoczki dookoła to pełne pustkowie
Niestety ładna pogoda utrzymuję się godzinę i powraca zimna mgła a potem mżawka.
Tuż przed szczytem łapie nas ulewa, na szczęście jest blisko do namiotu kantyny. Jesteśmy na Lava Tower. Spędzimy tu kilka godzin.
Podczas zejścia do Baranco Camp dostajemy się w silny opad śniegu. No tak wygląda miks pogodowy na Kilimandżaro. Trzeba być przygotowanym ubraniowo i mieć dobre nieprzemakalne buty.
Deszcz i śnieg kończą się gwałtownie tuż przed Baranco Camp i wychodzi słońce ?