Na śniadanie zatrzymaliśmy się po przejechaniu przez Moramangę, a przed Andranokobaka. Kierowca telefonicznie ustalał, że się pojawimy, bo pora (6:40 rano) była nadal dość wczesna, jak na jakieś „restauracje”. Zaprosiliśmy kierowcę, żeby się do nas przyłączył. Miejsce było całkiem ładne, choć obsługa była trochę zaskoczona tak wczesną wizytą. Ale dali radę. Śniadanie – typowe, czyli bagietki, wybrana forma jajek, trochę dżemu, masła… madagaskarska kawa.
Jadąc dalej, mijaliśmy typowe w tej części kraju krajobrazy. Gdyby wymienić najczęściej powtarzającą się scenerię, to byłyby to ciężarówki na drogach, nierzadko zepsute, na poboczu. A wśród ciężarówek zaskakująco duża liczba cystern z paliwem. Być może niewielka sieć dróg powoduje, że coś, czego nie zauważamy na co dzień u nas, na Madagaskarze jest bardzo wyeksponowane.
Niektóre ciężarówki zainteresowałyby koneserów motoryzacji, jako obiekty wręcz muzealne, wciąż na służbie. Poniżej zielona ciężarówka Mercedes-Benz serii L, z charakterystycznym krótkim przodem. Ciężarówki te były produkowane w latach 1959–1995 i były bardzo popularne na rynkach międzynarodowych, zwłaszcza w Afryce i Azji, dzięki swojej wytrzymałości i niezawodności.
Czasem korowód ciężarówek, które posuwały się niezwykle powoli, dodatkowo próbują omijać największe uszkodzenia w drodze, skutecznie spowalniał naszą jazdę.
Nasze zainteresowanie wzbudzały także taxi brousse, obowiązkowo załadowane tobołkami i w zasadzie wszystkim, co akurat pasażerowie mieli do zabrania. Jak ten busik, z workami i rowerem na dachu - za Andriaka, na drodze N2.
Dalej – „żywe ciężarówki”, zwierzęta do ciężkiej pracy, czyli zebu. Zebu są używane do orania pól ryżowych, zwłaszcza w okresie przed sadzeniem ryżu. Pomagają one przygotować glebę, ubijając ją i ułatwiając nawadnianie. Zebu są również wykorzystywane do transportowania narzędzi, materiałów rolniczych i zebranych plonów z pól ryżowych. W niektórych regionach ich odchody służą jako naturalny nawóz, wzbogacający glebę w składniki odżywcze, co poprawia wzrost roślin. Na polach ryżowych…
…czy na ulicach, nie sposób nie spotkać zebu.
Pierwszą atrakcją przewidzianą podczas trzeciego dnia podróży był Réserve Peyrieras [1], mały prywatny rezerwat będący popularnym przystankiem w drodze pomiędzy stolicą, a Parkiem Narodowym Andasibe-Mantadiat. Jest to teren zamieszkały przez plemię Merina, najliczniejszą z 18 grup etnicznych Madagaskaru [2], która w XIX podporządkowała sobie niemal całą wyspę. Do wioski Marozevo dotarliśmy nadspodziewanie szybko, bo już około 7:30, tu podjęliśmy pierwszą próbę zakupu karty SIM Telma, w jednej z budek. Próbę, która się nie powiodła, bo coś się „zacięło na łączach”. Dzięki chwilowemu przystankowi można było przyglądać się codziennemu życiu lokalnej społeczności.
Albo obejrzeć jakże typową zawartość jednego ze „sklepików”, z workami ryżu, różnych słodyczy wytwarzanych na Madagaskarze, jak i oczywiście gazowanego napoju narodowego, World Cola.
Po nieudanej próbie zakupu karty telefonicznej podjechaliśmy, bez dalszej zwłoki, do rezerwatu gadów Peyrieras. Został on założony przez francuskiego entomologa i przyrodnika André Peyriérasa i ma w kolekcji wiele płazów i gadów. Większość jest trzymana w klatkach i dużych wolierach, do których turyści mogą wejść w towarzystwie przewodnika.
Na zdjęciu jedna z ostatnich odwiedzonych wolier, w której znajdują się mniejsze woliery – szafki, w których przetrzymywane są okazy szczególnie małe, których inaczej nie dałoby się odszukać.
Niektóre okazy przewodnicy ręcznie przenoszą z ukrycia, dla wygody ich sfotografowania. Co ciekawe, według opisów, gdzieś na terenie tego „zoo” można zobaczyć krokodyla, a podchodząc ścieżką na wzgórze pokryte eukaliptusami i sosnami, zwabić również stado oswojonych lemurów sifaka. My mieliśmy zaplanowany najwyraźniej wariant „ekspresowy”, nakierowany na główną atrakcję, czyli potężną dawkę kameleonów i gekonów. Trzeba przyznać, że zebranie tylu gatunków w jednym miejscu, pozwala zachwycić się tymi stworzeniami niezależnie od pory roku. Ich wypatrzenie w środowisku naturalnym byłoby albo bardzo czasochłonne, albo wręcz niemożliwe, gdyż w zimie niektóre z nich zapadają w letarg lub pozostają nieaktywne.
Przydzielony nam przewodnik całkiem nieźle mówił po angielsku. Wyglądał osobliwie, z dreadami rastafarianina, i sprawiał wrażenie jakby oderwany został od delektowania się jakimś mocnym ziołem. Niespiesznie prowadził nas z miejsca na miejsce, ścieżką nieco wznoszącą się do góry, pomiędzy bananowymi liśćmi canna musifolia [3]…
…i kwiatami etlingera elatior [4], czyli kwiatami imbiru.
Przede wszystkim jednak – kameleony. Przewodnik wskazywał, gdzie siedzą kolejne okazy. Bez problemu podawał nazwę, rozróżniał pomiędzy samcem i samicą. Kameleony dawały się fotografować z bardzo bliska, można się im było dokładnie przyglądać.
Kameleon krępy, inaczej kameleon Parsona [5, 6] – również jeden z największych, występuje jedynie w izolowanych obszarach lasu pierwotnego na północy i wschodzie Madagaskaru.
Bez specjalistycznej wiedzy, ciężko jest sklasyfikować kameleona. Kameleony mogą zmieniać kolory. Potrafią rozwinąć ogon. Zatem charakterystyczne parametry to wielkość, grzebień lub jego brak na grzbiecie, kształt wyrostków na głowie i nosie. Czy na zdjęciu poniżej jest znów kameleon krępy?
Czy poniżej to kameleon olbrzymi [7]? Samce osiągają długość ciała do 100 cm, a samice połowę tej długości.
Ten nakarmiony został konikiem polnym, zatkniętym na patyku. Mieszkańcy wioski podobno są zakontraktowani, aby dostarczać świerszcze na pożywienie dla kameleonów.
A czy osobnik poniżej to furcifer pardalis, czyli kameleon lamparci [8]? Kameleony lamparcie mają zmienną kolorystykę, która może obejmować plamy czerwone, zielone, niebieskie i inne odcienie.
Jego kolega, choć kolorami całkiem inny, też wygląda na kameleona lamparciego.
I jeszcze inny, być może też jest kameleonem lamparcim. Nie ma szans, żebym potrafił rozstrzygnąć, czy samiec, czy samica. Ale nasz przewodnik to wiedział! Tylko, że kameleonów było zdecydowanie za dużo, żeby nie tylko zapamiętać, ale nawet zrozumieć trudną niejednokrotnie nazwę.
Można by przypuszczać, że na zdjęciu poniżej też jest kameleon lamparci, tyle, że młodociany.
Kolejny może z kolei przpomina calumma oshaughnessyi, kameleon globiferowy, inaczej rogaty [9], choć z przodu wygląda bardziej jak rybka Nemo.
Nie było jeszcze calumma nasutum, niewielkiego kameleona pryszczonosego [10]. Myślę, że nie muszę się bardzo przejmować, jeśli popełniam tu jakiś błąd. Sami badacze mają wątpliwości co do klasyfikacji danego osobnika, o tym małym kameleonie piszą na przykład, że „tożsamość taksonomiczna gatunku jest obecnie niepewna i wymaga rewizji, a ta rewizja prawdopodobnie doprowadzi do kilku nowo opisanych gatunków.”
Wiele z tych kameleonów jest niedużych, wielkości liścia pod którym się chowają. Poszukiwanie takich osobników w naturze może być nie lada wyzwaniem.
Te najmniejsze kameleony trzeba było wyciągnąć z niewielkiego pudełka, w przeciwnym razie nie dałoby się ich odszukać na zawołanie. Malutkie brookesia minima, kameleony karłowate [11], utrzymują się na niewielkim patyczku.
Jego kolega, platerowany kameleon liściasty, brookesia stumpffi [12], to jeden z kameleonów naziemnych, znany ze swojej zdolności do kamuflażu wśród ściółki leśnej i na korze drzew. Jest bardzo mały i bardzo trudny do zauważenia w ich naturalnym środowisku ze względu na rozmiar i doskonały kamuflaż.
Jednak to nie kameleony są mistrzami kamuflażu. To gekony – których kilka widzieliśmy już wcześniej w prywatnym rezerwacie Vakôna. Również tutaj przewodnik wyciągnął z niewielkiej zagródki okazy, których niemal nie widać, nawet gdy się na nie właśnie patrzy…
Pierwszy to bambusowy gekon płaskoogonowy, uroplatus ebenaui [13]. Choć jego ogon nie przypomina liścia tak wyraźnie jak u innych przedstawicieli rodzaju uroplatus, to ciała gekona jest doskonale dostosowany do otoczenia, z odcieniami brązu i beżu, co pozwala mu zlewać się z korą drzew i bambusem.
Arcymistrzem jeśli chodzi o wtapianie się w tło jest uroplatus sikorae, gekon omszały [14], wyglądający jak porośnięta mchem kora drzewa. Frędzle skórne pomagają rozmywać kontury ciała, czyniąc gekona prawie niewidocznym. Gekon ten za dnia wypoczywa, prowadząc nocny tryb życia.
Patrząc na niego przychodzi mi na myśl skojarzenie z Bootstrap Bill Turnerem z filmu „Piraci z Karaibów”…
Gekon bardzo podobny, ale nieco inny w kamuflażu, to płaskogon wielki, uroplatus fimbriatus [15].
Jednak bank rozbija gekon liścioogonowy, uroplatus phantasticus [16] – łacińska nazwa oddaje zachwyt, jaki towarzyszy patrzeniu na ten mały cud natury i kamuflażu. Ogon gekona wygląda niemal dokładnie jak suchy, zniszczony liść, co umożliwia mu doskonałe kamuflowanie się wśród opadłych liści.
Na tym można by zakończyć opowieść o niezwykłych mieszkańcach rezerwatu Peyrieras, ale byłoby krzywdzące nie wspomnieć o kilku innych, które też mogą zaciekawić, nawet jeśli tylko obok nich przejdziemy. Wąż boa madagaskarski [17], jak głosi opis, „jest mało aktywny – schwytany rzadko kąsa”.
A na kolejnym zdjęciu splątany kolejny wąż – niestety nie wiem jakiego gatunku. W rezerwacie można zobaczyć niezwykle rzadki okaz jedynego endemicznego węża jadowitego – liścionosa madagaskarskiego. Nie ma się czego obawiać, na Madagaskarze nie ma węży niebezpiecznych dla ludzi.
Réserve Peyrieras jest miejscem, gdzie w kontrolowanych warunkach rozmnaża się również… motyle. W tym – motyl kometa [18] – gatunek będący jednym z największych motyli na świecie, występuje wyłącznie na Madagaskarze. Dorosłe motyle argema mittrei żyją bardzo krótko, zaledwie kilka dni, ponieważ nie mają rozwiniętego aparatu gębowego i nie są w stanie się odżywiać. Ich główną funkcją w tej fazie życia jest rozmnażanie. Dlatego motyl na zdjęciu jest… nieżywy.
Oglądanie gadów i płazów zakończyliśmy na – podziwianiu żab, a konkretnie dużej i malutkiej. Wyciągnięte ze swojej strefy komfortu, zostały zmuszone do pozowania dla nas przez kilka minut. Na Madagaskarze szacuje się występowanie około endemicznych 200 gatunków żab! Nazwano do tej pory 311 gatunków, wiele wciąż czeka na zbadanie i opisanie. Duża żaba na zdjęciu, to żaba pomidorowa, piękniś pomidorowy, dyscophus antongilii [19], jest naprawdę pokaźnych rozmiarów. Samice osiągają długość 8,5–10,5 cm oraz masę 230 g.
Druga żabka, położona obok, aby była skala porównawcza, to żaba złota, mantella aurantiaca [20], wielkości nieco ponad 2 cm. Generalnie nie bardzo pasowało jej leżenie na suchym podłożu i szybko podjęła próbę ucieczki… w dowolnym kierunku.
Réserve Peyrieras jest otwarte codziennie, od 7:00 do 17:00. Zdecydowanie warto je odwiedzić, bo jest tu przegląd niesamowitej dzikiej przyrody Madagaskaru. Niektóre zwierzęta można zobaczyć podczas wizyt w parkach narodowych, ale rzadko tak blisko i tak łatwo je sfotografować. Nasza wizyta trwała 45 minut… i już o 8:30, wyruszyliśmy w dalszą drogę, w kierunku stolicy. Po drodze czekała nas jeszcze jedna atrakcja, która nie była zapisana w programie.
Dla mnie to najlepsza relacja, jaką tu widziałem od dawna. Tak napakowana konkretami, że z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. A podróży zazdroszczę
:)
@man4business Napisze tak: niejednokrotnie irytowales roznymi wpisami na forum, ale(*).... ta relacja zrobiles weekend pewnie nie tylko mi, chapeau bas(*) "but" - wg pewnej teorii anglosaskiej, wszystko przed "but" w zdaniu sie nie liczy...
:-)PS. A jesli ta fotka nie znajdzie sie w kalendarzu F4F na 2025, to sie bardzo zdziwie.
:idea: No chyba, ze masz jeszcze lepsze w zanadrzu... ?
Mam nadzieję że zapał na relacje nie minął, i doczeka się ona dalszej kontynuacji. Sprawdzam co jakiś czas i liczę na finał :) Prawdziwe kompendium wiedzy
Mam nadzieję że zapał na relacje nie minął, i doczeka się ona dalszej kontynuacji. Sprawdzam co jakiś czas i liczę na finał
:) Prawdziwe kompendium wiedzy
Na śniadanie zatrzymaliśmy się po przejechaniu przez Moramangę, a przed Andranokobaka. Kierowca telefonicznie ustalał, że się pojawimy, bo pora (6:40 rano) była nadal dość wczesna, jak na jakieś „restauracje”. Zaprosiliśmy kierowcę, żeby się do nas przyłączył. Miejsce było całkiem ładne, choć obsługa była trochę zaskoczona tak wczesną wizytą. Ale dali radę. Śniadanie – typowe, czyli bagietki, wybrana forma jajek, trochę dżemu, masła… madagaskarska kawa.
Jadąc dalej, mijaliśmy typowe w tej części kraju krajobrazy. Gdyby wymienić najczęściej powtarzającą się scenerię, to byłyby to ciężarówki na drogach, nierzadko zepsute, na poboczu. A wśród ciężarówek zaskakująco duża liczba cystern z paliwem. Być może niewielka sieć dróg powoduje, że coś, czego nie zauważamy na co dzień u nas, na Madagaskarze jest bardzo wyeksponowane.
Niektóre ciężarówki zainteresowałyby koneserów motoryzacji, jako obiekty wręcz muzealne, wciąż na służbie. Poniżej zielona ciężarówka Mercedes-Benz serii L, z charakterystycznym krótkim przodem. Ciężarówki te były produkowane w latach 1959–1995 i były bardzo popularne na rynkach międzynarodowych, zwłaszcza w Afryce i Azji, dzięki swojej wytrzymałości i niezawodności.
Czasem korowód ciężarówek, które posuwały się niezwykle powoli, dodatkowo próbują omijać największe uszkodzenia w drodze, skutecznie spowalniał naszą jazdę.
Nasze zainteresowanie wzbudzały także taxi brousse, obowiązkowo załadowane tobołkami i w zasadzie wszystkim, co akurat pasażerowie mieli do zabrania. Jak ten busik, z workami i rowerem na dachu - za Andriaka, na drodze N2.
Dalej – „żywe ciężarówki”, zwierzęta do ciężkiej pracy, czyli zebu. Zebu są używane do orania pól ryżowych, zwłaszcza w okresie przed sadzeniem ryżu. Pomagają one przygotować glebę, ubijając ją i ułatwiając nawadnianie. Zebu są również wykorzystywane do transportowania narzędzi, materiałów rolniczych i zebranych plonów z pól ryżowych. W niektórych regionach ich odchody służą jako naturalny nawóz, wzbogacający glebę w składniki odżywcze, co poprawia wzrost roślin. Na polach ryżowych…
…czy na ulicach, nie sposób nie spotkać zebu.
Pierwszą atrakcją przewidzianą podczas trzeciego dnia podróży był Réserve Peyrieras [1], mały prywatny rezerwat będący popularnym przystankiem w drodze pomiędzy stolicą, a Parkiem Narodowym Andasibe-Mantadiat. Jest to teren zamieszkały przez plemię Merina, najliczniejszą z 18 grup etnicznych Madagaskaru [2], która w XIX podporządkowała sobie niemal całą wyspę. Do wioski Marozevo dotarliśmy nadspodziewanie szybko, bo już około 7:30, tu podjęliśmy pierwszą próbę zakupu karty SIM Telma, w jednej z budek. Próbę, która się nie powiodła, bo coś się „zacięło na łączach”. Dzięki chwilowemu przystankowi można było przyglądać się codziennemu życiu lokalnej społeczności.
Albo obejrzeć jakże typową zawartość jednego ze „sklepików”, z workami ryżu, różnych słodyczy wytwarzanych na Madagaskarze, jak i oczywiście gazowanego napoju narodowego, World Cola.
Po nieudanej próbie zakupu karty telefonicznej podjechaliśmy, bez dalszej zwłoki, do rezerwatu gadów Peyrieras. Został on założony przez francuskiego entomologa i przyrodnika André Peyriérasa i ma w kolekcji wiele płazów i gadów. Większość jest trzymana w klatkach i dużych wolierach, do których turyści mogą wejść w towarzystwie przewodnika.
Na zdjęciu jedna z ostatnich odwiedzonych wolier, w której znajdują się mniejsze woliery – szafki, w których przetrzymywane są okazy szczególnie małe, których inaczej nie dałoby się odszukać.
Niektóre okazy przewodnicy ręcznie przenoszą z ukrycia, dla wygody ich sfotografowania. Co ciekawe, według opisów, gdzieś na terenie tego „zoo” można zobaczyć krokodyla, a podchodząc ścieżką na wzgórze pokryte eukaliptusami i sosnami, zwabić również stado oswojonych lemurów sifaka. My mieliśmy zaplanowany najwyraźniej wariant „ekspresowy”, nakierowany na główną atrakcję, czyli potężną dawkę kameleonów i gekonów. Trzeba przyznać, że zebranie tylu gatunków w jednym miejscu, pozwala zachwycić się tymi stworzeniami niezależnie od pory roku. Ich wypatrzenie w środowisku naturalnym byłoby albo bardzo czasochłonne, albo wręcz niemożliwe, gdyż w zimie niektóre z nich zapadają w letarg lub pozostają nieaktywne.
Przydzielony nam przewodnik całkiem nieźle mówił po angielsku. Wyglądał osobliwie, z dreadami rastafarianina, i sprawiał wrażenie jakby oderwany został od delektowania się jakimś mocnym ziołem. Niespiesznie prowadził nas z miejsca na miejsce, ścieżką nieco wznoszącą się do góry, pomiędzy bananowymi liśćmi canna musifolia [3]…
…i kwiatami etlingera elatior [4], czyli kwiatami imbiru.
Przede wszystkim jednak – kameleony. Przewodnik wskazywał, gdzie siedzą kolejne okazy. Bez problemu podawał nazwę, rozróżniał pomiędzy samcem i samicą. Kameleony dawały się fotografować z bardzo bliska, można się im było dokładnie przyglądać.
Kameleon krępy, inaczej kameleon Parsona [5, 6] – również jeden z największych, występuje jedynie w izolowanych obszarach lasu pierwotnego na północy i wschodzie Madagaskaru.
Bez specjalistycznej wiedzy, ciężko jest sklasyfikować kameleona. Kameleony mogą zmieniać kolory. Potrafią rozwinąć ogon. Zatem charakterystyczne parametry to wielkość, grzebień lub jego brak na grzbiecie, kształt wyrostków na głowie i nosie. Czy na zdjęciu poniżej jest znów kameleon krępy?
Czy poniżej to kameleon olbrzymi [7]? Samce osiągają długość ciała do 100 cm, a samice połowę tej długości.
Ten nakarmiony został konikiem polnym, zatkniętym na patyku. Mieszkańcy wioski podobno są zakontraktowani, aby dostarczać świerszcze na pożywienie dla kameleonów.
A czy osobnik poniżej to furcifer pardalis, czyli kameleon lamparci [8]? Kameleony lamparcie mają zmienną kolorystykę, która może obejmować plamy czerwone, zielone, niebieskie i inne odcienie.
Jego kolega, choć kolorami całkiem inny, też wygląda na kameleona lamparciego.
I jeszcze inny, być może też jest kameleonem lamparcim. Nie ma szans, żebym potrafił rozstrzygnąć, czy samiec, czy samica. Ale nasz przewodnik to wiedział! Tylko, że kameleonów było zdecydowanie za dużo, żeby nie tylko zapamiętać, ale nawet zrozumieć trudną niejednokrotnie nazwę.
Można by przypuszczać, że na zdjęciu poniżej też jest kameleon lamparci, tyle, że młodociany.
Kolejny może z kolei przpomina calumma oshaughnessyi, kameleon globiferowy, inaczej rogaty [9], choć z przodu wygląda bardziej jak rybka Nemo.
Nie było jeszcze calumma nasutum, niewielkiego kameleona pryszczonosego [10]. Myślę, że nie muszę się bardzo przejmować, jeśli popełniam tu jakiś błąd. Sami badacze mają wątpliwości co do klasyfikacji danego osobnika, o tym małym kameleonie piszą na przykład, że „tożsamość taksonomiczna gatunku jest obecnie niepewna i wymaga rewizji, a ta rewizja prawdopodobnie doprowadzi do kilku nowo opisanych gatunków.”
Wiele z tych kameleonów jest niedużych, wielkości liścia pod którym się chowają. Poszukiwanie takich osobników w naturze może być nie lada wyzwaniem.
Te najmniejsze kameleony trzeba było wyciągnąć z niewielkiego pudełka, w przeciwnym razie nie dałoby się ich odszukać na zawołanie. Malutkie brookesia minima, kameleony karłowate [11], utrzymują się na niewielkim patyczku.
Jego kolega, platerowany kameleon liściasty, brookesia stumpffi [12], to jeden z kameleonów naziemnych, znany ze swojej zdolności do kamuflażu wśród ściółki leśnej i na korze drzew. Jest bardzo mały i bardzo trudny do zauważenia w ich naturalnym środowisku ze względu na rozmiar i doskonały kamuflaż.
Jednak to nie kameleony są mistrzami kamuflażu. To gekony – których kilka widzieliśmy już wcześniej w prywatnym rezerwacie Vakôna. Również tutaj przewodnik wyciągnął z niewielkiej zagródki okazy, których niemal nie widać, nawet gdy się na nie właśnie patrzy…
Pierwszy to bambusowy gekon płaskoogonowy, uroplatus ebenaui [13]. Choć jego ogon nie przypomina liścia tak wyraźnie jak u innych przedstawicieli rodzaju uroplatus, to ciała gekona jest doskonale dostosowany do otoczenia, z odcieniami brązu i beżu, co pozwala mu zlewać się z korą drzew i bambusem.
Arcymistrzem jeśli chodzi o wtapianie się w tło jest uroplatus sikorae, gekon omszały [14], wyglądający jak porośnięta mchem kora drzewa. Frędzle skórne pomagają rozmywać kontury ciała, czyniąc gekona prawie niewidocznym. Gekon ten za dnia wypoczywa, prowadząc nocny tryb życia.
Patrząc na niego przychodzi mi na myśl skojarzenie z Bootstrap Bill Turnerem z filmu „Piraci z Karaibów”…
Gekon bardzo podobny, ale nieco inny w kamuflażu, to płaskogon wielki, uroplatus fimbriatus [15].
Jednak bank rozbija gekon liścioogonowy, uroplatus phantasticus [16] – łacińska nazwa oddaje zachwyt, jaki towarzyszy patrzeniu na ten mały cud natury i kamuflażu. Ogon gekona wygląda niemal dokładnie jak suchy, zniszczony liść, co umożliwia mu doskonałe kamuflowanie się wśród opadłych liści.
Na tym można by zakończyć opowieść o niezwykłych mieszkańcach rezerwatu Peyrieras, ale byłoby krzywdzące nie wspomnieć o kilku innych, które też mogą zaciekawić, nawet jeśli tylko obok nich przejdziemy. Wąż boa madagaskarski [17], jak głosi opis, „jest mało aktywny – schwytany rzadko kąsa”.
A na kolejnym zdjęciu splątany kolejny wąż – niestety nie wiem jakiego gatunku. W rezerwacie można zobaczyć niezwykle rzadki okaz jedynego endemicznego węża jadowitego – liścionosa madagaskarskiego. Nie ma się czego obawiać, na Madagaskarze nie ma węży niebezpiecznych dla ludzi.
Réserve Peyrieras jest miejscem, gdzie w kontrolowanych warunkach rozmnaża się również… motyle. W tym – motyl kometa [18] – gatunek będący jednym z największych motyli na świecie, występuje wyłącznie na Madagaskarze. Dorosłe motyle argema mittrei żyją bardzo krótko, zaledwie kilka dni, ponieważ nie mają rozwiniętego aparatu gębowego i nie są w stanie się odżywiać. Ich główną funkcją w tej fazie życia jest rozmnażanie. Dlatego motyl na zdjęciu jest… nieżywy.
Oglądanie gadów i płazów zakończyliśmy na – podziwianiu żab, a konkretnie dużej i malutkiej. Wyciągnięte ze swojej strefy komfortu, zostały zmuszone do pozowania dla nas przez kilka minut. Na Madagaskarze szacuje się występowanie około endemicznych 200 gatunków żab! Nazwano do tej pory 311 gatunków, wiele wciąż czeka na zbadanie i opisanie. Duża żaba na zdjęciu, to żaba pomidorowa, piękniś pomidorowy, dyscophus antongilii [19], jest naprawdę pokaźnych rozmiarów. Samice osiągają długość 8,5–10,5 cm oraz masę 230 g.
Druga żabka, położona obok, aby była skala porównawcza, to żaba złota, mantella aurantiaca [20], wielkości nieco ponad 2 cm. Generalnie nie bardzo pasowało jej leżenie na suchym podłożu i szybko podjęła próbę ucieczki… w dowolnym kierunku.
Réserve Peyrieras jest otwarte codziennie, od 7:00 do 17:00. Zdecydowanie warto je odwiedzić, bo jest tu przegląd niesamowitej dzikiej przyrody Madagaskaru. Niektóre zwierzęta można zobaczyć podczas wizyt w parkach narodowych, ale rzadko tak blisko i tak łatwo je sfotografować. Nasza wizyta trwała 45 minut… i już o 8:30, wyruszyliśmy w dalszą drogę, w kierunku stolicy. Po drodze czekała nas jeszcze jedna atrakcja, która nie była zapisana w programie.
Ale o tym co dalej – w kolejnej części.
[1] Réserve Peyrieras: https://en.wikipedia.org/wiki/Peyrieras_Reptile_Reserve
[2] Plemię Merina https://pl.wikipedia.org/wiki/Merina_(lud)
[3] Canna 'Musaefolia': https://en.wikipedia.org/wiki/Canna_%27Musaefolia%27
[4] Etlingera wyniosła: https://en.wikipedia.org/wiki/Etlingera_elatior
[5] Kameleon krępy: https://en.wikipedia.org/wiki/Parson%27s_chameleon
[6] Olivier Rieppel „A case of dispersing chameleons”, Nature 415 (2002) 744–745 https://www.nature.com/articles/415744a
[7] Kameleon olbrzymi: https://en.wikipedia.org/wiki/Malagasy_giant_chameleon
[8] Kameleon lamparci: https://en.wikipedia.org/wiki/Panther_chameleon
[9] Kameleon globiferowy: https://en.wikipedia.org/wiki/Globe-horned_chameleon
[10] Kameleon pryszczonosy: https://en.wikipedia.org/wiki/Calumma_nasutum
[11] Kameleon karłowaty: https://en.wikipedia.org/wiki/Brookesia_minima
[12] Kameleon liściasty: https://en.wikipedia.org/wiki/Brookesia_stumpffi
[13] Bambusowy gekon płaskoogonowy: https://en.wikipedia.org/wiki/Lined_flat-tail_gecko
[14] Gekon omszały: https://en.wikipedia.org/wiki/Uroplatus_sikorae
[15] Gekon płaskogon wielki: https://en.wikipedia.org/wiki/Common_flat-tail_gecko
[16] Gekon liścioogonowy: https://en.wikipedia.org/wiki/Uroplatus_phantasticus
[17] Boa madagaskarski: https://en.wikipedia.org/wiki/Acrantoph ... scariensis
[18] Motyl kometa: https://en.wikipedia.org/wiki/Comet_moth
[19] Żaba pomidorowa: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pi%C4%99k ... pomidorowy
[20] Żaba złota: https://en.wikipedia.org/wiki/Golden_mantella