0
tygrysm 19 stycznia 2014 13:21
Image

I znowu wymarzłem, więc powrót do hostelu. Po kolejnej godzinie ostateczne wyjście na miasto i mimo słabej pogody próba wjazdu kolejką linową na górę Bob's Peak, by przypomnieć sobie widok Queenstown z góry. Co najgorszego może spotkać indywidualnego turystę podchodzącego do atrakcji? Widok 3 autokarów wypełnionych innymi turystami, które Cie mijają i wiesz, że wszyscy staną w tej samej kolejce ;-)

Okazało się, że autokary były wypełnione australijskimi sprzedawcami BMW, którzy rozgrywali w Queenstown turniej golfowy.

Image

Image

Już myślałem, że z powodu imprezy zamkniętej nie wjadę na górę, ale kasa pracowała normalnie. Bilet powrotny kosztuje 27 NZD. Oczywiście to, że miałem bilet nie zmieniło faktu, że musiałem swoje odstać w kolejce, ale szybko szło. Do mojego wagonika dosiadła się bardzo miła para z Brisbane. Porozmawialiśmy chwilę i okazało się, że większość osób w ogóle po raz pierwszy jest w Queenstown, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Ale przejdźmy do widoków z góry. Dziś jest tak:

Image

Image

Image

Podczas gdy poprzednio było tak:

Quote:
Image

Image

Image

Image


Na koniec dnia nie pozostało nic innego jak kolacja nieopodal jeziora...

Image

no cóż... znowu zdrowo nie będzie...

Image

O Devilburgerze dowiedziałem się od znajomego, któremu w jego motelu powiedziano, że w Fergburgerze ostatnio pogorszyła się jakość i żeby poszli tu. I ten ktoś kto im to powiedział miał całkowitą rację ;-) Za zestaw widoczny na zdjęciu zapłaciłem 15 NZD.

Pozdrowienia z Sydney :)Nadganiamy zaległości, Sydney i zmęczenie nie dało mi szans na regularne pisanie, więc zapraszam do czytania kolejnych, "nadganiających" części przygód o takim, któy poleciał w prawy dolny róg mapy ;)

Dzień 15 Przelot Air New Zealand ZQN-AKL i Qantas AKL-SYD

Dziś w zasadzie relacja wraca do swojej "lotniczości" :-) Pora na zmianę kraju z kiwi na ozzi. Najlepiej to zrobić oczywiście samolotem :)

Mój pierwszy lot dzisiejszego dnia to lot niskokosztową linią Jetstar ze znanego Wam już Quuenstown do Auckland. Wylot planowany jest na godzinę 11:25, więc na lotnisku chciałem się znaleźć trochę przed 10.00. Jak zwykle moje obliczenia okazały się zbyt ostrożne i wysiadłem na lotnisku punktualnie o 9.00... No cóż, skorzystam przynajmniej z porannych widoków jakie zapewnia okolica:

Image

Szkoda, że takiej pogody nie miałem raptem dzień wcześniej... Lotnisko w Queenstown tak na prawdę znajduje się w sąsiednim miasteczku Frankton. Dojedziecie na nie kursującym co 20 minut żółtym autobusem linii 11 kursującym spod centrum handlowego na głównej ulicy Queenstown. Koszt biletu w jedną stronę to 8,50 NZD. Jedzie się około 10-15 minut. Wracam na lotnisko, tam Air New Zeland znowu mi próbuję przypomnieć, że jestem daleko od domu ;-)

Image

Lotnisko w Queenstown jest małe, lecz przyjemne...

Image

Wewnątrz już się ukonstytuowała kolejka... na początku check in tylko na jednym stanowisku, dopiero później pojawiły się dwie kolejne panie przyjmujace bagaż.

Image

Jetstar nie daje możliwości odprawy online na loty międzynarodowe, można się za to odprawić w jednym z automatów na lotnisku lub na stanowisku check in. Obie opcje są bezpłatne, dziwi mnie jednak, że ludzie omijali automaty szerokim łukiem, bo dzięki nim można było stanąć w praktycznie pustej kolejce bag drop off. Ja oczywiście użyłem automatu, który wydrukował dla mnie zarówno kartę pokłądową, jak i przywieszkę bagażową. Zwróćcie uwagę jak krótka jest ta przywieszka - to dopiero jest prawdziwe cięcie kosztów ;-)

Image

Chwilę później zasiadam w kafejce z pięknym widokiem na otoczoną górami płytę lotniska ZQN. Jako pierwszy wylądował A320 Air New Zeland, który niebawem poleci do Queenstown. Co ciekawe tą samą maszyną miałem przyjemność lecieć rok temu i raport z tego lotu także możecie przeczytać ;-) Jak dla mnie możecie mówić co chcecie, ale TO malowanie jest naładniejszym malowanie Airbusa A320 jakie kiedykolwiek zostało wykonane:

Image

Niebawem po ANZ wylądował samolot linii Jetstar, którym polecę do Auckland - jest to 3,5-letni Airbus A320 o rejestracji VH-VGO.

Image

Kontrola bezpieczeństwa odbywa się tuż przed wejściem do gate. Lot krajowy, więc płyny oczywiście są dozwolone w bagażu podręcznym. Co ciekawe jedna z czynnych bramek na tym lotnisku znajduje się w miejscu przed kontrolą bezpieczeństwa. Chwilę później po zeskanowaniu mojej karty pokładowej już byłem w drodze do samolotu.

Image

W sumie to malowanie też mi się całkiem podoba :-)

Image

Po tym zdjęciu dostałem ostrzeżenie od pilnującej boardingu pani, że nie wolno robić zdjęć samolotom. No cóż... jeszcze tylko jedno ;-)

Image

I zajmuję miejsce przy oknie.

Image

Miejsce na nogi jak to w taniej linii - jest towarem deficytowym, choć muszę przyznać, że fotele są całkiem wygodne.

Image

Jeśli będziecie lecieć z lub do Queenstown upewnijcie się, że macie miejsce przy oknie. W Jetstarze wykupcie je. Za chwilę nastąpi seria zdjęć-powodów:

Image

Żegnamy Queenstown:

Image

Image

Image

Image

Image

Poznajecie? Byłem tu niedawno. Pod nami Mt. Cook!

Image

Pora wracać na Wyspę Północną - lecimy nad Cieśliną Cooka.

Image

Po to, by pół godziny później być już nad Auckland.

Image

Po lotach krajowych w tych rejonach przyzwyczaiłem się już, że nie czekam na bagaż, tylko mój bagaż już jeździ na taśmie zanim do niego dotrę - nie inaczej było dziś. Transfer na lot międzynarodowy wymaga przejścia do drugiego terminalu. Oznacza to wyjście z głównego terminalu, przejście przez jezdnię i dalej 10-minuowy spacer wzdłóż zielonej linii.

Image

Jestem trochę wcześnie na lotnisku, bo mam jeszcze ponad cztery godziny do odlotu mojego samolotu, jednak próbuję swojego szczęścia na stanowisku online check in:

Image

Pani szybko znalazła mój bilet, stwierdza, że faktycznie jestem za wcześnie ale otwiera dla mnie odprawę, by móc nadać bagaż. Podczas sprawdzania paszportów pan na mnie dziwnie spojrzał i zapytał czy na pewno nie pomyliłem numerów lotów i czy na pewno nie było jakiejś zmiany, bo on nie widzi w ogóle tego lotu w systemie. Poprosił bym z nim poszedł i zabrał mój paszport na sprawdzanie. Okazało się, że do strefy airside można wejść na 4 godziny przed odlotem. I znowu inna pani specjalnie dla mnie otworzyła okienko w systemie wcześniej ;-)

Wnętrze lotniska w ciągu roku oczywiście w ogóle się nie zmieniło.

Image

Mając tyle czasu udaję się do saloniku Emperor Lounge, który uważam za najlepszy salonik lotniskowy w jakim byłem kiedykolwiek:

Image

Cisza, spokój, praktycznie zero ruchu, wygodne fotele, bardzo dobry bufet zarówno z zimnym, jak i ciepłym jedzeniem i duży wybór napojów. Do tego można skorzystać z prysznica lub wziąć poduszkę i koc.

Image

Ja zamiast spać siadam i piszę relację ;-)

Zbliża się czas boardingu, idę więc do mojego Boeinga 737-800 z kangurem na ogodnie - widać go już z oddali:

Image

Z drugiej strony płyty widać też innego "ptaka" w bardzo fajnym malowaniu. Coraz częściej można je zobaczyć na lotniskach na całym Świecie:

Image

Nasza bramka znajduje się na niższym poziomie terminalu. Po lewej stronie będą przechodzili pasażerowie klasy biznes, po prawej pozostali, czyli m.in. ja.

Image

Samolot, którym dziś lecimy ma trochę ponad 4 lata i należy do Jetconnect, czyli należącej do Qantas linii.

Image

Mimo, że Jetconnect to linia jest kiwi, lata ona z kangurem na ogonie. Dlaczego? Bo w kiwi dolarach płaci się taniej niż w australijskich. Z resztą australijska telewizja zrobiła nawet reklamę Jetconnect, a w zasadzie dżitkonnikt jak by to powiedzieli ludzie kiwi.

video: http://www.youtube.com/watch?v=68f_JdPmvlM

W środku widać, że samolot jest "świeży".

Image

Szare i grafitowe wykończenie foteli daje wrażenie elegancji. Fotele są bardzo wygodne.

Image

Przede mną dobrej jakości system IFE - coś co rzadko się spotyka w tak krótkich lotach:

Image

W podłokietniku znajduje się nawet pilot, choć nie wiem po co w erze dotykowych ekranów:

Image

Miejsce na nogi też jest, choć nie jest go przesadnie dużo:

Image

Za oknem widzę 777 w specjalnym hobbicim malowaniu:

Image

Dziś nasz lot powinien nam zająć około 3 godzin. Niestety okazało się, że jedna z naszych stewardess się rozchorowała, więc poczekamy jeszcze chwilę na zastępstwo.

Image

Jest też zdjęcie "okołolotnicze" ;-)

Image

Lecimy! Serwis to pełny obiad. Super na tak krótkim locie. Do wyboru jest kurczak pod warstwą ciasta z puree lub ryba z makaronem. Ja wybieram tę pierwszą opcję:


Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

m3lm4k 19 stycznia 2014 13:23 Odpowiedz
No witamy ;)Jak zwykle wysoki poziom relacji. Czekamy na reszte!
namteh 19 stycznia 2014 13:40 Odpowiedz
Endrju jak sie dowie to pewnie przestanie LOTem latać... :D Do miasta można się dostać albo kolejką jeżdżącą z Terminalu 2, albo autobusami AC1 i AC2 ruszającymi odpowiednio z pierwszego i drugiego terminala. Ja uwierzyłem google maps, które stwierdziło, że najlepiej zrobię wsiadając w AC1 (koszt biletu z lub na lotnisko w Barcelonie 5,90 EUR) do Placa d'Espanya i dalej pojadę metrem. Tak też zrobiłem. Autobusy kursują co 5 minut, dzięki czemu nie są zatłoczone.tak na przyszłość: jest jeszcze autobus 46, za 2,15euro jeśli nie masz T-10 ;)
pabloo 19 stycznia 2014 19:16 Odpowiedz
Świetna relacja z wymarzonej dla wielu podróży, czekamy na więcej ;) Sprawia, że przeglądając ją planuje się podobną wycieczkę.Super zdjęcia, tylko 11 i 12 od końca są takie same 8-)
tygrysm 19 stycznia 2014 20:41 Odpowiedz
namteH, dzięki za podpowiedź. Na pewno się przyda w przyszłości ;-)Pabloo, jakoś tak źle mi się skopiowało ;-)To, że relacja jest "na żywo" oznacza interakcję. Czekam na wszelkie wskazówki i uzupełnianie moich wiadomości jeśli macie taką ochotę ;-)Pozdrawiam,tygrysm
gaszpar 22 stycznia 2014 02:53 Odpowiedz
Fantastyczna relacja!
dexmorgan 24 stycznia 2014 13:37 Odpowiedz
Konkret relacja , w tym dużo zdjęc , to lubię :)
kla7 26 stycznia 2014 11:02 Odpowiedz
Gratuluję wspaniałej podróży, relację czyta się z przyjemnością :)P.S. elektroniczne etykiety są już w tesco :)
student 26 stycznia 2014 15:48 Odpowiedz
Bezapelacyjnie, do samego końca czyta się rewelacyjnie. Znakomita relacja zawierająca dużo ciekawych informacji a także bombowe zdjęcia wzbudzające podziw i zazdrość.
blasto 26 stycznia 2014 20:21 Odpowiedz
Relacja świetna, ale autor chyba nie jest fanem hikingu. 2 razy w NZ i ani słowa o Abel Tasman NP, Tongario Crossing, lodowcach, a Mount Cook tylko z perspektywy przystanku autobusowego :)
tygrysm 2 lutego 2014 21:39 Odpowiedz
dexMorgan, dzięki :-)kla7, dzięki za info, bardzo dawno nie byłem w Tesco ;-)student, dzięki ;-) Cieszę się, że Ci się podoaba :)blasto, owszem, nie jestem fanem hikingu :) Lodowców strasznie żałuję, zabrakło mi na nie czasu...
gaszpar 2 lutego 2014 21:46 Odpowiedz
Dostrzegam wzrost aktywności wraz z ogłoszeniem konkursu.przypadek :)
tygrysm 2 lutego 2014 22:23 Odpowiedz
Przypadek? Nie sądzę ;-) Mobilizacja w pełni by dokończyć relację :-)
portobello 5 lutego 2014 22:33 Odpowiedz
Hejka! Super opowieść :) Bardzo fajnie mi się czytało Twoją relację, czekałam na nowe wpisy. Ciekawa jestem ile kosztował Cię ten wyjazd (w całości). Mógłbyś zrobić takie podsumowanie, podając ceny biletów lotniczych, autobusowych, hoteli, wyżywienia itp.? :) Druga sprawa, prowadzisz może jakiegoś bloga, albo prowadzisz konto na facebooku, na którym można by sobie przeczytać i obejrzeć relację z innych Twoich podróży? Pozdrawiam :)
jik 5 lutego 2014 23:31 Odpowiedz
Quote:Idę jeszcze na ostatnie zakupy. Postanowiłem się skusić na wypróbowanie reklamowanego tu nowozelandzkiego środka 1Above, który ponoć ma zbawienny wpływ na zmieniających strefy czasowe. Wyczytałem w Internecie bardzo pozytywne opinie na jego temat, więc pobawię się w króliczka doświadczalnego. W powyższych buteleczkach znajduje się 100 ml koncentratu minerałów i witamin - głównie z rodziny B. Zawartość buteleczki należy zmieszać z 900 ml wody i pić taką miksturę przez 5 godzin lotu. Ja mam przed sobą prawie dobę w samolotach, więc wyposażyłem się w 4 buteleczki zamkniete w woreczku spełniającym wytyczne kontroli bezpieczeńswa. Koszt "kuracji" 30 AUD.I jak się sprawdziła ta magiczna receptura ?
romey 6 lutego 2014 11:28 Odpowiedz
Czy można gdzieś to dostać w Polsce? Lub coś podobnego?
waldekk 6 lutego 2014 13:32 Odpowiedz
http://1above.myshopify.com/ - powinni wysłać do Polski. Może da się to zastąpić "końską dawką witamin"?
bartoszsz 7 lutego 2014 15:06 Odpowiedz
tygrysm napisał:Pan cały czas stał na tarasie i opowiadał jak teraz Twój drewniany taras (deck) będzie błyszczał ;-) :lol: Polska/Sosnowiec - październik 2013.Mógłbyś wrzucić więcej zdjęć z Waitomo Caves?Rewelacyjna relacja, uważam ją za jedną z lepszych jakie czytałem. Pieczołowitość w opisywaniu szczegółów, wszelkie alegorie, wtrącenia i historie najwyżej klasy! Nie wypada pominąć kunsztu fotografa, niektóre zdjęcia wyjątkowo piękne! Super przygoda! ;)
tygrysm 7 lutego 2014 21:27 Odpowiedz
Portobello, dziękuję, cieszę się że Ci się podobało :-)Podsumowanie masz troszkę powyżej :-) Żeby było dokładniej:bilet z Barcelony do Auckland i z powrotem przez Sydney do Barcelony: około 2400 złBilety na loty krajowe: około 350 złBilety na autobusy, wycieczki całodniowe w ramach Flexipassa: 838 złNoclegi: około 3000 zł (to można było zdecydowanie potanić)Wstępu, atrakcje, lokalny transport: około 1300Jedzenie, utrzymanie: około 2000 złJestem na fb, ale nie bloguję tam ;-) Podeślę Ci zaraz na PW linki do moich innych relacji, bo wg. regulaminu nie mogę tu podawać linków do innych forów.Też pozdrawiam! :)JIK, sprawdziła się! Albo mikstura albo efekt placebo, ale nie miałem żadnych problemów ze zmianą czasu o te 10 godzin. Widziałem sporo pozytywnych opinii w Internecie, w tym jakąś od członka załogi pokładowej jednej z dużych linii, więc chyba działa :-)RomeY, Nie, na razie 1Above jest dostępne tylko w Nowej Zelandii i Australii lub przez Internet, ale z tego co czytałem ma się to szybko zmienić.BartoszSz, :-) Po prostu Tesco mi nie po drodze :-)Niestety zdjęć z Waitomo Caves więcej nie mam, bo tam nie można było robić zdjęć, bo flash powoduje, że larwy przestają świecić. Te jak nie świecą, to nie łapią pożywienia i giną. Można za to znaleźć kilka oficjalnych zdjęć: http://www.waitomo.com/Glowworm-Caves/P ... llery.aspxCieszę się, że relacja przypadła Ci do gustu :-) Daj znać jeśli masz ochotę poczytać więcej to podeślę więcej linków ;-)Pozdrawiam z... z pracy ;-)tygrysm
gixera 7 lutego 2014 21:45 Odpowiedz
Ciekawe, ze wiekszosc z kilku (kilkunastooosobowej) ekipy, ktora leciala tymi lotami co ja do/z Nowej Zelandii miesiac temu, stwierdza dokladnie to co Ty - ze owszem, jest to piekny kraj, ale chyba nie na tyle, aby tam wrocic. Osobiscie uwazam, ze chyba to troche przereklamowane miejsce. Jesli mialabym w przyszlosci wybor, to rowniez wybralabym Australie. Spedzilam tam tylko jeden dzien, akurat trafiajac na slynne swieto, ale wystarczylo to aby zachwycic ;)Zapomnialam dodac ze relacja swietna! Chetnie poczytam cos znowu w przyszlosci :)
tygrysm 7 lutego 2014 22:02 Odpowiedz
Już dużo razy słyszałem podobne opinie o Nowej Zelandii :-) Nie mniej jednak zawsze warto pojechać i samemu się przekonać ;-)Ja w zeszłym roku spędziłem 3 tygodnie w Australii i strasznie polecam wszystkim - ze względu na przesympatycznych ludzi, bezproblemowość w każdym możliwym wydaniu i... zwierzęta :-) Australia wciąga
gixera 7 lutego 2014 22:12 Odpowiedz
Jaka zrobiles trase? (chodzi mi o te 3 tyg w Australii) ;)
tygrysm 7 lutego 2014 22:16 Odpowiedz
Lądowałem w Melbourne, później Sydney, przeskok do Auckland i Queenstown w NZ, później powrót do Brisbane, Cairns i Uluru :-)
blasto 7 lutego 2014 23:08 Odpowiedz
tygrysm napisał:Już dużo razy słyszałem podobne opinie o Nowej Zelandii :-) Nie mniej jednak zawsze warto pojechać i samemu się przekonać ;-)Ja w zeszłym roku spędziłem 3 tygodnie w Australii i strasznie polecam wszystkim - ze względu na przesympatycznych ludzi, bezproblemowość w każdym możliwym wydaniu i... zwierzęta :-) Australia wciągaAch te australijskie zwierzęta: http://www.youtube.com/watch?v=kdihHnaOQsk A co do NZ to ja ruszam równo za tydzień. Nakupuję tego cudu na jetlag.
sajko 9 lutego 2014 12:19 Odpowiedz
Bardzo chętnie też poczytam inne relacje, szczególnie te z Austali! Poproszę też jakieś linki na PM. Mi się marzy wyjazd do Nowej Zelandi więc nie ukrywam zachwytu nad tą relacją! Cudo!!!!!Ciekawa jestem kolejnych podróży tzn relacji, zwłaszcza że także w czerwcu wybieram się na tydzień na Islandię z ekipą :)No nie wspomnę już o Stanach!!!Pozdrawiam :)
blasto 9 lutego 2014 15:23 Odpowiedz
Widzę, że w USA też planujesz pełną pętlę samolotem. Znowu bez wypożyczania auta? Pewnie o tym wiesz, ale domestic F w USA nie daje nawet wstępu do saloników (jeśli nie masz statusu).
tygrysm 9 lutego 2014 17:13 Odpowiedz
sajko, cieszę się że Ci się podobało :-) zaraz Ci wyślę linki na PW w tym do relacji z Australii i Nowej Zelandii sprzed roku ;-)blasto, nie - tam w niektórych miejscach na pewno wypożyczę samochód, bo inaczej się nie da. Na pewno w Calgary (parki narodowe na północ od Calgary to bajka ;-) ), Yellowstone i Las Vegas :-)Wiem, niestety statusu wpuszczającego do saloników mieć nie będę, ale nadal mam kartę Priority Pass ;-)
beatrix 10 lutego 2014 19:29 Odpowiedz
Wspaniała relacja! Miło poczytać i powspominać, bo zrobiłam podobną trasę w na Wyspie Północnej, na dodatek w zbliżonym terminie. Zbierałam się sama do opisania swoich doświadczeń, ale coś czuję, że nie zdołam przebić relacji autora ;). Mój sposób podróżowania był zdecydowanie odmienny, bo totalnie budżetowy- prawie nic nie wydałam na transport i noclegi. Jeśli kogoś interesuje hiking i hichhiking w NZ- służę radą :)
pabloo 10 lutego 2014 20:21 Odpowiedz
Beatrix napisał:Wspaniała relacja! Miło poczytać i powspominać, bo zrobiłam podobną trasę w na Wyspie Północnej, na dodatek w zbliżonym terminie. Zbierałam się sama do opisania swoich doświadczeń, ale coś czuję, że nie zdołam przebić relacji autora ;). Mój sposób podróżowania był zdecydowanie odmienny, bo totalnie budżetowy- prawie nic nie wydałam na transport i noclegi. Jeśli kogoś interesuje hiking i hichhiking w NZ- służę radą :)Pisz relację, a nie zakładaj z góry, że się nie spodoba 8-) Jaka nie będzie to rozbudzi wyobraźnię i na pewno zachęci do odwiedzenia. Bez żadnych rad na priv, tylko na forum, nie wiadomo kiedy i kto będzie zainteresowany ;)
tygrysm 10 lutego 2014 22:37 Odpowiedz
Zgadzam się, pisz relację! Sam chętnie poczytam ;-)
tobe 23 lutego 2014 20:40 Odpowiedz
Australii zazdroszcze, choc dla mnie krótko, chociaz pisałeś, że juz byłes. i fajnie trafiłes, bo na 26.01, fajna relacje, dzięki!