0
Woy 14 stycznia 2024 21:12
20240124_164116.jpg



20240124_164200.jpg


_____

Spędziliśmy w Tigraju nieco ponad dwa dni, przejeżdżając niemal cały region ze wschodu na zachód. Powtórzę się – to prawie nie do uwierzenia, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu trwała tu krwawa wojna, która w ciągu zaledwie dwóch lat, według niektórych międzynarodowych szacunków, pochłonęła nawet 600 tys. ofiar śmiertelnych – dużo więcej niż wojna za naszą wschodnią granicą. A dziś Tigraj jest regionem, gdzie podróżuje się znacznie łatwiej niż w Afarze czy we wschodniej Oromii. W odróżnieniu od tych ostatnich w Tigraju prawie nie ma checkpointów. Konflikt ciągle się tli – Erytrea nie wycofała się z zajętych podczas wojny terenów, a dużo poważniej wygląda zatarg z Amharą o tzw. Strefę Zachodnią lub Mi’irabawi. Mimo wszystko Tigraj wydaje się obecnie bardzo bezpieczny, jedyne widoczne na pierwszy rzut oka ślady wojny to wybite szyby w oknach w niektórych miastach.

Kiedy się czyta o przyczynach konfliktu w Tigraju, trudno się połapać, o co chodziło. Wydaje się, że jedną z ważniejszych przyczyn jest słabnący wpływ Tigrajczyków na politykę federalnej Etiopii. Przez ostatnie trzydzieści kilka lat to oni nadawali ton etiopskiej polityce, od 2018 r., za czasów premiera Abiya Mahmeda Aliego, coraz więcej do powiedzenia mają mieszkańcy innych regionów, głównie muzułmanie. Abiy Mahmed ma na polskiej Wikipedii niemal laurkę, ale już angielska wersja językowa ocenia go dużo bardziej surowo. Nie jest też w kraju lubiany – niemal każdy z napotkanych przez nas Etiopczyków widziałby go poza urzędem (choć trzeba przyznać, że większość pytanych to chrześcijanie). Ale polityka równoważenia wpływów jednego regionu na rzecz innych jest w długim terminie chyba właściwa, choć póki co doprowadziła do niepotrzebnego rozlewu krwi.Lalibela

Rano skorzystaliśmy z faktu, że do samolot mieliśmy koło południa i zwiedziliśmy Etiopskie Muzeum Narodowe. Mogliśmy więc tym razem naprawdę odwiedzić Lucy, a przy okazji zaznajomić się z innymi wykopanymi na terenie Etiopii szczątkami praprzodków ludzi. Muzeum Narodowe nie jest duże, ale posiada chyba najlepszą na świecie kolekcję artefaktów dokumentujących ewolucję człowieka. Przypominam sobie ogromne, nowoczesne Museo de la Evolucion Humana w hiszpańskim Burgos, które ma interesującą wystawę, ale prawie żadnych oryginalnych szczątków. Nic dziwnego, że najlepsza kolekcja znajduje się w Etiopii, w końcu w tym kraju wykopano 70% szkieletów australopiteka i innych praludzi i chyba zasłużenie nosi tytuł „Kolebki Ludzkości”.

20240125_090810.jpg



20240125_090946.jpg


Po południu przemieściliśmy się do Amhary, regionu, w którym trwa stan wyjątkowy, godzina policyjna, a polskie (i nie tylko) MSZ radzi, żeby go natychmiast opuszczać. Ja jednak zawierzyłem przewodnikowi, który twierdził, że wszystko, co chcemy zobaczyć, jest w pełni wykonalne. Takim oto sposobem znaleźliśmy się w Lalibeli, najsłynniejszej chyba grupie zabytków Etiopii. Lalibeli specjalnie przedstawiać nie trzeba – to jedyne w swoim rodzaju wykute w skale XII/XIII-wieczne kościoły. Słowo „wykute” niewiele tu jednak mówi, bo kojarzymy je zwykle z czynnościami wykonanymi na pionowej skale. Tutaj zrobiono wszystko rozpoczynając od płaskiej przestrzeni, kościoły w Lalibeli tworzono więc z góry do dołu, literalnie wgryzając się w skałę, tworząc zrąb budynku, a dopiero potem wykuwając przestrzeń w środku. Jak twierdzi polska Wikipedia: „Istnieje szereg kościołów monolitycznych na całym świecie. Żadne z nich nie są jak kościoły etiopskie strukturami całkowicie wyodrębnionymi z bloków skalnych.” Nie wiem, czy tak jest rzeczywiście, ale niewątpliwie miejsce jest w skali świata unikalne. Nic dziwnego, że Lalibela została – wraz z 11 innymi miejscami – wpisana jako pierwsza na listę UNESCO w 1978 r.

Dziś odwiedziliśmy główną grupę kościołów, z najsłynniejszymi św. Jerzego oraz Bete Medhane Alem. Jutro rano druga grupa.


20240125_163712.jpg



20240125_163853.jpg



20240125_164640.jpg



20240125_165723.jpg



20240125_150804.jpg



20240125_151748.jpg



20240125_152348.jpg



20240125_152408.jpg



20240125_152854.jpg



20240125_153640.jpg



20240125_154316.jpg



20240125_154741.jpg



20240125_155646.jpg



20240125_160801.jpg



20240125_161501.jpg



Na koniec dwie ciekawostki. Kierowca, który nas wozi po okolicy, pokazał nam zdjęcie z Grzegorzem Krychowiakiem, który odwiedził to miejsce rok temu.

A obecnie siedzimy grzecznie w hotelu, bo od 19.30 jest tu godzina policyjna. Poza tym żadnych innych oznak napięć czy niepokojów nie zauważyliśmy. A najlepszym potwierdzeniem tego faktu jest zorganizowana wycieczka francuskich emerytów, którą dziś spotkaliśmy w Lalibeli.Lalibela cz. II i Gonder

Rano kontynuowaliśmy oglądanie kościołów w Lalibeli, tym razem z tzw. grupy południowej. Znajdują się tu cztery kościoły i rzeczywiście każdy z nich jest inny od siebie nawzajem i od tych z północnej części rzeczki Jordan. Największą atrakcją – przynajmniej z punktu widzenia córki – było przejście w całkowitej ciemności 25-metrowym tunelem z jednego kościoła do drugiego. Miało to symbolizować przejście z piekła do nieba.


20240126_075857.jpg



20240126_080919.jpg



20240126_082707.jpg



20240126_083628.jpg



20240126_084709.jpg



Dziś zwiedzaliśmy kościoły z rana, w związku z tym trafiliśmy na poranne nabożeństwa, co dodatkowo podniosło autentyczność wizyty. Szkoda, że nie byliśmy tam tydzień wcześniej, podczas uroczystości Epifanii (Trzech Króli), która jest w Lalibeli obchodzona szczególnie uroczyście.

20240126_080119.jpg



20240126_080242.jpg



20240126_083135.jpg



20240126_083658.jpg


Z Lalibeli 30-minutowym lotem dostaliśmy się do Gonderu, aby obejrzeć trzecią stałą stolicę Cesarstwa Etiopii (pierwszą było Aksum, drugą Lalibela, po czym nastąpił okres, w którym stolice zmieniały się bardzo często). W końcu cesarz Fasilides, panujacy w latach 1632-1667, przeniósł stolicę do wysoko położonego Gonderu i wybudował tam pierwszy z pałaców, nazywany do dziś jego imieniem. Kolejni władcy mieli ambicje nie mniejsze, każdy z nich dobudowywał obok własny pałac, których w kompleksie stoją cztery. A oprócz tego jest tu biblioteka, sauna parowa czy klatki lwów etiopskich, zwierząt, które były symbolem cesarzy.

Kompleks wyraźnie przypomina stylem średniowieczne zamki europejskie, choć nasz przewodnik zarzekał się, że budowali go wyłącznie Etiopczycy. Z zewnątrz wygląda wspaniale, w środku jest dużo gorzej – nie pozostało nic oprócz gołych murów, ściany są pokryte ptasimi odchodami. Dodatkowo część dachów została zniszczona przez bombardowania Brytyjczyków podczas II wojny światowej (w kompleksie stacjonowali włoscy żołnierze). Mimo wszystko kompleks wygląda wspaniale, nie mając odpowiednika w Afryce Subsaharyjskiej. Wraz z innymi budynkami z okresu Fasil Ghebbi zostało wpisane na listę UNESCO już w 1979 r.


20240126_142117.jpg



20240126_143716.jpg



20240126_143856.jpg



20240126_144648.jpg



20240126_145555.jpg



20240126_145751.jpg



20240126_150228.jpg



20240126_150523.jpg



I te inne budynki koniecznie trzeba zobaczyć. Część z nich znajduje się poza Gonderem i na nie nie mieliśmy już czasu. Ale odwiedziliśmy wspaniały kościół Debre Berhan Selassje, z unikalnymi malowidłami na ścianach i na suficie. Szczególnie sufitowe malowidła aniołów nie mają swojego odpowiednika nigdzie indziej w Etiopii. Kościół niemal cudem nie ucierpiał podczas Powstania Mahdiego, kiedy to Sudańczycy zniszczyli niemal wszystkie kościoły chrześcijańskie w północno-zachodniej Etiopii. Podobno uchroniły go dzikie pszczoły, zesłane – jakżeby inaczej – przez samego Boga.

20240126_154741.jpg



20240126_155921.jpg



20240126_155933.jpg



20240126_155938.jpg



20240126_155947.jpg



20240126_160001.jpg


Na marginesie – im więcej zwiedzamy kościołów, tym większy niesmak u żony. Część z kościołów pozostaje w ogóle niedostępna dla kobiet, część – tak jak właśnie Debre Berhan Selassje – ma osobne wejścia gdzieś z boku, podczas gdy mężczyźni wchodzą wejściem głównym. Chciała nawet, abym w geście solidarności bojkotował te wyłącznie męskie miejsca. Przykładów dyskryminacji kobiet w kościele ortodoksyjnym jest więcej, m.in. kobieta podczas menstruacji nie powinna wchodzić do kościoła, chłopiec jest chrzczony po 40 dniach od urodzenia, dziewczynka po 80. Zaskoczeni? To sprawdźcie sobie poglądy św. Tomasza z Akwinu na temat wstępowania duszy w zarodek męski i żeński.

Zakończyliśmy zwiedzanie Gonderu na położonej nieco na uboczu Łaźni Fasilidesa. Kompleks jest niezwykle uroczy, a w okresie Epifanii (znów spóźniliśmy się o tydzień) w basenie zanurzają się tysiące wiernych. Dodatkowo pozytywne wrażenie potęguje okalający basen mur, którego współistnienie z okolicznymi drzewami jako żywo przypomina Angkor.

20240126_162647.jpg



20240126_162819.jpg



20240126_162831.jpg



20240126_163125.jpg



20240126_163256.jpg

Na początek krótki update - wulkan Erta Ale, widziany przez nas tydzień temu, 4 dni później widowiskowo wybuchł, wylewając strumienie lawy. Turyści, którzy tam przebywali, mieli niebywałą frajdę.

Góry Simien, podsumowanie, porady praktyczne

Rano tradycyjnie czekała nas pobudka chwilę po 6:00, bo już o 7:00 wyjeżdżaliśmy. W Debark, siedzibie Parku Narodowego Gór Simien, byliśmy już o 9.00, w samym parku – godzinę później. Zgodnie z planem trekking miał być krótki, a wyszedł jeszcze krótszy niż przewidywaliśmy, ale o tym za chwilę. W każdym razie nawet podczas dwugodzinnego trekkingu powinniśmy mieć możliwość zobaczenia endemicznego dla tego regionu gatunku – dżelady brunatnej, bardzo ładnej małpy z rodziny koczkodanowatych. Tymczasem nic z tego – dżelady nigdzie nie było, co podobno zdarza się rzadko. Podziwialiśmy za to naprawdę wspaniałe widoki, z których słynie ten park.


20240127_074317.jpg



20240127_074322.jpg



20240127_102909.jpg




Dodaj Komentarz

Komentarze (15)

cart 14 stycznia 2024 23:08 Odpowiedz
Kierowca ten sam?
misiatek 19 stycznia 2024 23:08 Odpowiedz
Masz super rodzinę, że tak chętnie znosi te wszystkie fanaberie! ;)
adamuto 22 stycznia 2024 23:08 Odpowiedz
Jeździcie z Solomonem, jak w zeszłym roku? Zainspirowała mnie Wasza zeszłoroczna relacja i z kumplem ruszamy Waszą trasą po Dolinie Omo oraz dokładamy do tego właśnie Danakil. Spotykamy się z Solomonem 29 stycznia rano :)
woy 23 stycznia 2024 12:08 Odpowiedz
@adamuto tak, znów z Solomonem. Wspominał o kolejnym tripie z Polakami i zastanawiałem się, czy to ktoś z forum :)
adamuto 23 stycznia 2024 23:08 Odpowiedz
Kumpel akurat z Pakistanu. Ale druga połowa grupy z PL :) Bawcie się dobrze. Też rozważam ET z rodziną za jakiś czas, ale muszę najpierw moje dziewczyny przekonać...
sudoku 24 stycznia 2024 17:08 Odpowiedz
No ta ostatnia seria zdjęć z Dalolu jest po prostu obłędna.Dobrze, że nikt mnie w tej chwili nie widzi, bo ciągle szukam szczęki, która mi wypadła po ich obejrzeniu.
ciachu25 25 stycznia 2024 23:08 Odpowiedz
Wstęp, który ponoć wzrósł tam od niedawna z 50 do 100 USD od łba obowiązuje tam obecnie, czy tak?
woy 26 stycznia 2024 05:08 Odpowiedz
@ciachu25 jest 100USD za dorosłego, 50 USD za dziecko >9 lat, córka ma 8 więc weszła za free. Akceptują jednak birr po oficjalnym kursie, więc po czarnorynkowym wychodzi tak koło 50 USD za dorosłego.
ciachu25 26 stycznia 2024 12:08 Odpowiedz
A to całkiem jeszcze do przełknięcia, dzięki za wyjaśnienie.
beatrix 28 września 2024 23:08 Odpowiedz
@Woy relacja świetna i inspirująca! Na tyle, że postanowiłam skorzystać z usług Solomona przy okazji własnego, zbliżającego się wypadu. Przygotował idealny plan pod moje potrzeby, tylko zastanawia mnie kwestia płatności. Ustaliliście, że zaliczka przez WU i reszta gotówką na miejscu? Nie chcę go urazić swoją propozycją rozliczeń, ale to jednak Afryka ;)
woy 28 września 2024 23:08 Odpowiedz
@Beatrix my znaliśmy się wczesniej, więc nie było problemu. Niezależnie od wszystkiego, zapewne i tak większość zapłacisz na miejscu, zaliczką raczej koszty, które musi ponieść wcześniej, np bilety lotnicze.
piwili 30 września 2024 12:08 Odpowiedz
@Woy Świetna wyprawa. Czy możesz też coś napisać o kosztach związanych z usługami waszego przewodnika?
woy 30 września 2024 12:08 Odpowiedz
@piwili nie podam, bo nasze kwotowanie było zależne od bardzo indywidualnych ustaleń (np. przywóz rzeczy z Polski). Koszty mocno zależą od planu, liczby osób itd. O ile dobrze pamiętam, orientacyjne wstępne kwotowania to jakieś 150$ za osobodzień.
piwili 30 września 2024 23:08 Odpowiedz
@Woy Dzięki, o taką informację mi właśnie chodziło, żeby wiedzieć orientacyjnie czego można się spodziewać.Czy do tego trzeba doliczyć jakieś dodatkowe koszty typu: paliwo, wyżywienie i zakwaterowanie kierowcy...?
woy 30 września 2024 23:08 Odpowiedz
@piwili nic nie trzeba doliczać poza pamiatkami i napiwkami. Nawet loty krajowe w takim wariancie masz wliczone.