W środku ścisk ale dla nas stolik się znajduje. Oto rzeczony kurczak plus hemingwayowskie daquiri i mojito
W lokalu instaluje się zespół i za chwilę goście wstają od stołu i tańczą pomiędzy stolikami – no ale czad!
No dobra, wydałem prawie całe peso, trzeba podreperować budżet udając się do bankomatu. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Odwiedzamy może 7 bankomatów w okolicy i wszystkie są nieczynne. Banki zamknięte bo to niedziela. Hmm zostało mi 17usd, no jutro jest poniedziałek to coś się wykombinuje. Za pozostałe peso kupuję do degustacji lokalne piwo, wodę i jakieś ciastka na wieczór w małym sklepiku w oknie prywatnego domu. To był najlepiej zaopatrzony sklep jaki spotkałem na całej Kubie!
Tuż przed zachodem słońca idziemy na duży deptak zwany El Malecon. Zachód słońca jest niesamowity nawet przy lekko zachmurzonym niebie.
Przy Malecon stoi rząd starych budynków z czego może co 10-ty jest odnowiony. Wygląda to bardzo żałośnie.
Widać, że Hawana to musiało być kiedyś przepiękne miasto, które do dzisiaj zachowało cień swojego charakteru. Mnóstwo budynków jest w stanie agonalnym, nikt nich nie remontuje.
Spacerujemy po zmroku po starej Hawanie, nie mam żadnych obaw o bezpieczeństwo. Odnowione są tylko okolice opery i kapitolu
W nocy zabawa trwa na ulicy do rana – co innego mają ci ludzie robić jak brak jest wszystkiego? Ale za to jest prąd!
Mamy jeszcze jeden śmieszny epizod z naszą kwaterą. Mamy apartament na drugim piętrze starej kamienicy a po drodze, na piętrze pierwszym są otwarte drzwi do mieszkania pod nami i za każdym razem jak przechodzimy po schodach, pojawia się w nich starsza Pani, dziwnie ubrana z makabrycznym uśmiechem. Straszy skutecznie moje dzieciaki, dostała szybko ksywę „Creepy Lady” . Przy kolejnym przejściu przez korytarz robię jej fotkę z ukrycia – no można się wystraszyć!
Rano wstajemy głodni z wizją zdobycia więcej kasy i zjedzenia porządnego śniadania. No niestety, bankomaty dalej nie działają a co gorsza przed kilkoma działającymi bankami dzieją się dantejskie sceny, stoi może po kilkaset osób i panuje chaos – dopytujemy i okazuje się, że generalnie jest bryndza, kasę nie mogą wybrać miejscowi a co dopiero my turyści.
Hmm jak nakarmić 5-osobową rodzinę za 17usd od rana do wieczora? – Challenge accepted ?
W drzwiach pobliskiej nieczynnej restauracji rozłożył się gość sprzedający kanapki – z mortadelą za 30 a z serem za 20 centów ? – no i śniadanie z głowy! Na obiad pójdziemy do małej pizzerii, którą widziałem niedaleko naszej kwatery i ceny były w granicach 3usd za pizzę. To jeszcze starczy na kolejkę mojito, która w pobliskim barze kosztuje po przeliczeniu 80 centów za drinka! To 3zł – najtańsze mojito w naszym życiu ?
No ale z pizzą jeszcze inna historia. Jest menu, dzieci sobie wybierają różne rodzaje dodatków do pizzy, zamawiam – Pani odpowiada smutno – Mam tylko ser i pomidory, innych składników nie udało mi się zdobyć dzisiaj – jemy więc zapychającą ale monotonną w smaku okrągłą wielką bułę udającą ciasto z serem i sosem pomidorowym. Koniec kasy, jestem na zero (z zaskórniakiem 20usd na taxi). Najedzeni i napojeni zwiedzamy dalej Hawanę. Nagle w poniedziałek ulice zaroiły się od miejscowych, których głównym celem jest ….. stanie w kolejkach do każdego otwartego sklepu.
No mam deja vu pełną gębą końcówki socjalizmu w Polsce a dla dzieci kolejna bezcenna lekcja
Ale oprócz tego mamy piękny słoneczny dzień i dalej chodzimy po starej Hawanie. Na placu Franciszka z Asyżu oprócz ładnego ale zamkniętego kościoła można przysiąść się do Chopina.
oraz zwiedzić muzeum czekolady
Niedaleko jest wspaniały mural pokazujący jak w XIX wieku wyglądali obywatele Hawany.
W poszukiwaniu Muzeum Rumu trafiamy na ładny ale pusty Plaza Vieja
Ciekawa rzeźba przedstawiająca nagą kobietę w szpilkach z wielkim widelcem ujeżdżającą koguta - to jest art cubana po prostu!
No i samo muzeum rumu – wchodzimy na dziedziniec tylko po to aby dowiedzieć się, że jest zamknięte – no to jakieś fatum normalnie.
No to może słynna Fabryka Cygar Partagas?
Zamknięta na głucho! Co tu się dzieje? Przed budynkiem łapie nas lokaleska i koniecznie chce zaoferować cohiby – idziemy za nią w podejrzany zaułki, wchodzimy do jakiejś klatki schodowej i w prywatnym mieszkaniu w kuchni w szafce pod stołem jest pełen wybór. Pudełko 10szt cohib za 100usd! No i co z tego jak: a) nie mam żadnej kasy b) i tak nie można wywozić cygar z Kuby do USA – jest egzekwowany zakaz. Coś ściemniam, że wrócę jutro z kasą i przy okazji wypytuję czemu fabryka nie działa. No pani smutnieje i opowiada, że to przez to amerykańskie embargo od 2021 roku. Nikt nie chce kupować ich cygar na Karaibach bo boją się Amerykanów, eksport do USA zamarł zupełnie to i fabryka nie pracuje bo nie ma zbytu. Coś tam remontują po trochu w oczekiwaniu na zmiany… No smutne, jedno cygaro na prezent kupię na lotnisku (da się zapłacić kartą) i jakoś je w kieszeni przemycę...
Poluję na maluchy i duże fiaty, sporo ich jeździ:
Wałęsamy się jeszcze po uliczkach i zaułkach podziwiając architekturę i murale
W środku ścisk ale dla nas stolik się znajduje. Oto rzeczony kurczak plus hemingwayowskie daquiri i mojito
W lokalu instaluje się zespół i za chwilę goście wstają od stołu i tańczą pomiędzy stolikami – no ale czad!
No dobra, wydałem prawie całe peso, trzeba podreperować budżet udając się do bankomatu. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Odwiedzamy może 7 bankomatów w okolicy i wszystkie są nieczynne. Banki zamknięte bo to niedziela. Hmm zostało mi 17usd, no jutro jest poniedziałek to coś się wykombinuje. Za pozostałe peso kupuję do degustacji lokalne piwo, wodę i jakieś ciastka na wieczór w małym sklepiku w oknie prywatnego domu. To był najlepiej zaopatrzony sklep jaki spotkałem na całej Kubie!
Tuż przed zachodem słońca idziemy na duży deptak zwany El Malecon. Zachód słońca jest niesamowity nawet przy lekko zachmurzonym niebie.
Przy Malecon stoi rząd starych budynków z czego może co 10-ty jest odnowiony. Wygląda to bardzo żałośnie.
Widać, że Hawana to musiało być kiedyś przepiękne miasto, które do dzisiaj zachowało cień swojego charakteru. Mnóstwo budynków jest w stanie agonalnym, nikt nich nie remontuje.
Spacerujemy po zmroku po starej Hawanie, nie mam żadnych obaw o bezpieczeństwo. Odnowione są tylko okolice opery i kapitolu
W nocy zabawa trwa na ulicy do rana – co innego mają ci ludzie robić jak brak jest wszystkiego? Ale za to jest prąd!
Mamy jeszcze jeden śmieszny epizod z naszą kwaterą. Mamy apartament na drugim piętrze starej kamienicy a po drodze, na piętrze pierwszym są otwarte drzwi do mieszkania pod nami i za każdym razem jak przechodzimy po schodach, pojawia się w nich starsza Pani, dziwnie ubrana z makabrycznym uśmiechem. Straszy skutecznie moje dzieciaki, dostała szybko ksywę „Creepy Lady” . Przy kolejnym przejściu przez korytarz robię jej fotkę z ukrycia – no można się wystraszyć!
Rano wstajemy głodni z wizją zdobycia więcej kasy i zjedzenia porządnego śniadania. No niestety, bankomaty dalej nie działają a co gorsza przed kilkoma działającymi bankami dzieją się dantejskie sceny, stoi może po kilkaset osób i panuje chaos – dopytujemy i okazuje się, że generalnie jest bryndza, kasę nie mogą wybrać miejscowi a co dopiero my turyści.
Hmm jak nakarmić 5-osobową rodzinę za 17usd od rana do wieczora? – Challenge accepted ?
W drzwiach pobliskiej nieczynnej restauracji rozłożył się gość sprzedający kanapki – z mortadelą za 30 a z serem za 20 centów ? – no i śniadanie z głowy! Na obiad pójdziemy do małej pizzerii, którą widziałem niedaleko naszej kwatery i ceny były w granicach 3usd za pizzę. To jeszcze starczy na kolejkę mojito, która w pobliskim barze kosztuje po przeliczeniu 80 centów za drinka! To 3zł – najtańsze mojito w naszym życiu ?
No ale z pizzą jeszcze inna historia. Jest menu, dzieci sobie wybierają różne rodzaje dodatków do pizzy, zamawiam – Pani odpowiada smutno – Mam tylko ser i pomidory, innych składników nie udało mi się zdobyć dzisiaj – jemy więc zapychającą ale monotonną w smaku okrągłą wielką bułę udającą ciasto z serem i sosem pomidorowym. Koniec kasy, jestem na zero (z zaskórniakiem 20usd na taxi).
Najedzeni i napojeni zwiedzamy dalej Hawanę. Nagle w poniedziałek ulice zaroiły się od miejscowych, których głównym celem jest ….. stanie w kolejkach do każdego otwartego sklepu.
No mam deja vu pełną gębą końcówki socjalizmu w Polsce a dla dzieci kolejna bezcenna lekcja
Ale oprócz tego mamy piękny słoneczny dzień i dalej chodzimy po starej Hawanie. Na placu Franciszka z Asyżu oprócz ładnego ale zamkniętego kościoła można przysiąść się do Chopina.
oraz zwiedzić muzeum czekolady
Niedaleko jest wspaniały mural pokazujący jak w XIX wieku wyglądali obywatele Hawany.
W poszukiwaniu Muzeum Rumu trafiamy na ładny ale pusty Plaza Vieja
Ciekawa rzeźba przedstawiająca nagą kobietę w szpilkach z wielkim widelcem ujeżdżającą koguta - to jest art cubana po prostu!
No i samo muzeum rumu – wchodzimy na dziedziniec tylko po to aby dowiedzieć się, że jest zamknięte – no to jakieś fatum normalnie.
No to może słynna Fabryka Cygar Partagas?
Zamknięta na głucho! Co tu się dzieje? Przed budynkiem łapie nas lokaleska i koniecznie chce zaoferować cohiby – idziemy za nią w podejrzany zaułki, wchodzimy do jakiejś klatki schodowej i w prywatnym mieszkaniu w kuchni w szafce pod stołem jest pełen wybór. Pudełko 10szt cohib za 100usd! No i co z tego jak: a) nie mam żadnej kasy b) i tak nie można wywozić cygar z Kuby do USA – jest egzekwowany zakaz. Coś ściemniam, że wrócę jutro z kasą i przy okazji wypytuję czemu fabryka nie działa. No pani smutnieje i opowiada, że to przez to amerykańskie embargo od 2021 roku. Nikt nie chce kupować ich cygar na Karaibach bo boją się Amerykanów, eksport do USA zamarł zupełnie to i fabryka nie pracuje bo nie ma zbytu. Coś tam remontują po trochu w oczekiwaniu na zmiany… No smutne, jedno cygaro na prezent kupię na lotnisku (da się zapłacić kartą) i jakoś je w kieszeni przemycę...
Poluję na maluchy i duże fiaty, sporo ich jeździ:
Wałęsamy się jeszcze po uliczkach i zaułkach podziwiając architekturę i murale